Na starym blogu wiele pisalam o psach i ich opiekunach, z ktorych wielu nie ma pojecia, jak wychowywac czworonoga i wiekszosc poprzestaje na przyjeciu do rodziny fajnego szczeniaka, nauczeniu go siadania i dawania lapki, a pozniej juz nie wystarcza checi i energii, zeby z psem nadal pracowac. Tak, pies potrzebuje zadan, wyzwan, poswiecania mu czasu, dlugich spacerow, zeby mogl sie wyzyc, zmeczyc i nie nudzic. Pies, ktorego wyprowadza sie przed dom dwa-trzy razy dziennie po 15 minut, wprawdzie zalatwi sie, ale to o wiele za malo. Sa rasy kanapowe i niechetnie spacerujace, np. pekinczyki, ale tak wlasnie zostaly wyhodowane, wszystkie inne potrzebuja ruchu, wyzwan, zabawy, czasu. Pies potrzebuje poza tym ogromu cierpliwosci i milosci, nie ogromu smaczkow, od ktorych rosnie mu tylek.
Zeby sie nie powtarzac, sypne kilka linkow do moich wpisow na starym blogu, kto ciekaw, niech przeczyta wszystkie:
Skad u mnie ten nagly powrot do tematu psow, w tym psow ras uznanych za niebezpieczne? Ano znow wydarzyla sie tragedia i w Polsce pies zagryzl na smierc malenkie dziecko. Pies byl rady bullterier. Drugim powodem jest akcja usypiania psow jednej konkretnej rasy w Wielkiej Brytanii i absolutny zakaz posiadania ich prywatnie. No coz, bylo zbyt wiele przypadkow pogryzien i zagryzien przez przedstawicieli rasy american XL bully. Tyle tylko, ze jak zwykle wine za niewlasciwe zachowanie tych wszystkich psow ponosi wylacznie czlowiek. Ale nie tylko to sklonilo mnie do napisania tego posta. Bardziej autorytatywna opinia pewnej damy, majacej na stanie dwa dosc niewychowane male kundle, a wypowiadajacej sie tonem znawcy o psach ras uznanych za niebezpieczne i wszystkich ich mieszanek. Jak wiecie, mialam i mam obecnie dwie przedstawicielki, mieszance stafforda i pitbulla, a czesto opiekowalam sie trzecim, Placzkiem. Moge wiec rownie autorytatywnie powiedziec, ze nie sa to rasy szczegolnie agresywne, co wiecej, w rankingu pogryzien zajmuja dalekie miejsca za kundlami wlasnie, jamnikami, owczarkami niemieckimi i paroma innymi rasami. I tak, jestem swiadoma, ze gryzacy jamnik moze najwyzej wyrwac mi kawalek miesa z lydki, ale juz owczarek niemiecki moze zabic, podobnie jak pitbull. Nie wspomne o mieszancach, ktore wcale nie musza byc duze, zeby zagryzc niemowle, bo pies to tylko zwierze i w tym przypadku nie ma roznicy, czy to Szarik, jamnik czy pitbull, moze zrobic realna krzywde, jesli nie jest odpowiednio prowadzony, ale oczywiscie najlatwiej krzyczec glosno i operowac stereotypami, nie majac nie tylko pojecia o zagadnieniu, ale nie umiejac dobrze wychowac wlasnych psow.
Kiedy moja corka byla z Juniorem w ciazy, Toya dostawala palmy i najchetniej teleportowalaby sie do wnetrza jej brzucha, jak tylko mogla, siedziala przyklejona do corki, z lebkiem przyspawanym do brzucha i tak mogla trwac w bezruchu godzinami. Kiedy Junior przyszedl na swiat, Toya dostala kolejnej palmy, nie odstepowala go na krok, a wczesniej Hexy, ale tylko do momentu, kiedy nie zaczeli obydwoje chodzic i machac lapkami. A ja nie odstepowalam na krok ich obojga, nie zostawialam ani na sekunde, nie odwracalam nawet glowy w druga strone, bo mam swiadomosc, ze to tylko zwierze, ktore kieruje sie instynktem, odruchami, strachem przed nieznanym, to nawet nie drugie male dziecko, ktore walnie mlodsze z rodzenstwa autkiem w czerep, zeby sie z nim bawilo. To jest zwierze i przy calej mojej dla niej milosci i zaufaniu, nie zostawialam ich bez nadzoru. Podobnie bylo, kiedy urodzila sie Hexa i pilnowal jej w domu Placzek, nieraz spali razem na jego poslaniu, ale corka stale ich pilnowala. W internetach tez sa setki filmikow, jak psy opiekuja sie malymi braciszkami czy siostrzyczkami, jakie sa wzruszone, kiedy maluch zamieszkuje w domu, jak je kochaja i pilnuja. Nie tylko owczarki czy inne "rabladory", ale wlasnie pitbule i to nie chowane od malego, ale wziete jako dorosle ze schroniska, z niewiadoma przeszloscia. Bo pitbule sa podobno wspanialymi niankami. Ale pod nadzorem!
Sprawa usypiania psow w Wielkiej Brytanii, ale dotyczaca nie tylko tamtejszych psow ras uznanych za niebezpieczne. Tak, to prawda, ze psy pewnych ras wykorzystywane sa przez czlowieka jako bron lub srodek do prowadzenia walk psow. Czlonkowie gangow, alfonsi, niedojrzali mlodzi ludzie biora psy tych ras, zeby poszpanowac, obronic sie w razie czego lub zrobic komus krzywde. Te psy sa inaczej wychowywane, maja byc agresywne i waleczne, specjalnie sie je trenuje, zeby staly sie gora miesni, zeby kiedy juz capna zebami, nie wypuscily trofeum z pyska. Dlatego miedzy innymi psy tych ras kojarzone sa ze swiatkiem przestepczym i z wytresowaniem do mordowania. Przez kilku nieodpowiedzialnych idiotow, cala rasa ma zostac wyeksterminowana na wyspach, cos sie wprawdzie przebakuje, ze jesli pies przejdzie test zachowan i zostanie wykastrowany, to bedzie mozna go zatrzymac, ale to jeszcze nic pewnego.
Pies tej rasy wychowywany w rodzinie, bez krzykow i przemocy, nie rozni sie niczym od pudelka czy yorka, ma jedynie troche bardziej budzacy respekt grozniejszy wyglad. No ale do tego trzeba nie tylko milosci i cierpliwosci, ale zelaznej odpowiedzialnosci za powierzone opiece zwierze. A z tym niestety bywa roznie. Znacie historie Toyi, psa po przejsciach, z niewiadoma przeszloscia, opornego na proby zblizenia sie, pozyskania jej zaufania, psa polujacego na wszystko, co sie rusza. Nawet Christian z Alexem z psiej szkoly watpili, czy uda sie ja udomowic i oswoic. Chodzenie z nia na smyczy to byl nastepny horror, o malo nie wyrwala mi reki z barku. Poza tym byla bojowa, zaczepna i awanturujaca sie (pewnie dlatego, ze chodzila bez krawata 😆). Jaka jest dzisiaj, tez wiecie. Dlugo i z mozolem budowalam te wiez miedzy nami, ale udalo sie. Kocham ja ponad wszystko, ale nie zapominam ani na chwile, ze to tylko zwierze, mysle wiec za siebie i za nia.
I nie bedzie mi osoba, ktora nie panuje nad wlasnymi kundlami, opowiadac bajek, ze moj pies jest bardziej niebezpieczny dla dzieci od jej ciapków. Ja bowiem jestem w stanie przywolac Toye do siebie, zanim sie rozkreci, bo dlugo uczylysmy sie razem posluszenstwa i przychodzenia na komende. Rozumiem strach innych, szanuje obawy, biore na smycz, jesli ktos wyrazi takie zyczenie, nie zapewniam, ze pies nic nie zrobi, nie dyskutuje. Pies jest zaczipowany, szczepiony, wykastrowany, po szkole i testach na zachowanie. Ale, jak pamietacie, nie brakuje mendoweszek, ktore wciaz wnosza skargi do Ordnungsamtu, bo to pies-morderca. Donosza glownie porypane ciotki ze swoimi rozhisteryzowanymi malymi jadowitymi stworzeniami, ktore o malo sie nie udlawia, kiedy zaczepiaja Toye swoim jazgotem.
Tak, wiem to od dziecka jak bardzo zależy od człowieka jaki pies będzie. Ciągle pamiętam moja ulubiona książkę z dzieciństwa “Biały Kieł” Jack London. Bohater powieści jest mieszańcem psa i wilka. Kiedy jest wykorzystywany do nielegalnych walk z innymi psami jest agresywny, walczy na śmierć i życie, tak go zły człowiek przyuczył. W jednej z walk jest pokonany że traci niemal życie, w takim stanie zostaje wykupiony przez młodego chlopaka. Trafia na farmę, chłopak powoli oswaja psa, troskliwie opiekuje się, jest miłość, pies staje się wiernym przyjacielem człowieka.
OdpowiedzUsuńPies oddaje w dwojnasob, co sam dostaje. Jesli w domu jest traktowany z miloscia i szacunkiem, bedzie kochal i odda zycie za opiekuna i jego rodzine. Jesli rzuca sie na swoich, to znaczy, ze nie byl traktowany dobrze. Bo schorzenia psychiatryczne u psow, choc sie zdarzaja, to wyjatkowa rzadkosc.
UsuńJa tez swego czasu zaczytywalam sie w Londonie.
Dzisiaj rano widziałam polskie Wiadomości, od razu zaznaczam że polityka w Polsce tak bardzo nie interesuje mnie, że nawet jak coś słyszę to nic nie rozumiem, ale było też o psach w schroniskach i była pokazana akcja żeby ludzie wzięli psy przynajmniej na okres zimy (teraz) i było bardzo dużo ludzi i zabierali pieski i jest nadzieja że niektóre zostaną w tych domach na zawsze.
OdpowiedzUsuńTez to widzialam, ktos dal znac na fb, ze w te mrozy pieski moga w swoich klatkach pomarznac, bo chyba sa nieogrzewane, a buda nie daje odpowiedniego schronienia, no i zaczelo sie. W koncu psow zabraklo, wiecej bylo chetnych. Pewnie tez sporo ludzi zostawi u siebie te bidy juz na zawsze, a o to przeciez chodzi. Cieplej sie robi kolo serca po takich wiadomosciach. Jakas kanalia z sasiedztwa zawiadomila straz miejska, ze auta parkuja nieprawidlowo, wiec przyjechali, ale zamiast wystawiac mandaty, przygarneli jednego pieska. Nie wszyscy Polacy spisieli.
UsuńPrawda ! Też wzruszyłam się że straż miejska zamiast mandatów wzięła psiaka. Tak to piękna akcja i nawet ma sens że niby biorą psa na trochę, na te zimne dni, bo nie którzy z nich sprawdza się że nie potrafią mieć psa na zawsze, ale będą ci kochani co wręcz zrozumieją radość, sens, potrzebe, no i pokochają psa na zawsze.
UsuńKtos wpadl na genialny pomysl i chwala mu za to!
UsuńJuż kilka razy słyszałam o tym, że w miejscach, gdzie zawsze ktoś jest (remiza, dyżurka w zoo) zamieszkał pies. I okazuje się, że się zadomowił, przyzwyczaił do wielu opiekunów i bardzo dobrze się czuł. A pracujący tam ludzie mieli z psa same korzyści. Myślę, że to świetny pomysł.
UsuńTo prawda. Warunkiem musi byc stala obecnosc ludzi w tym miejscu, nie zeby np. w weekend wszyscy mieli wolne.
UsuńTemat rzeka. Najbardziej wkurzają mnie pseudo właściciele, którzy puszczają psa bez smyczy i na prośbę, żeby go przywołali, mówią, że pies jest niegroźny, że jestem przewrażliwiona. Zawsze odpowiadam, że to ja mogę być groźna. Mina ich bezcenna. Zrobiłam się taka, po pogryzieniu Gutka, przez psa z sąsiedztwa, który jednego dnia zaatakował dwie ciułałki, dobrze
OdpowiedzUsuńPsy zawsze sie miedzy soba gryzly, bo one nie widza roznicy, czy to pimpek ratlerek, czy bernardyn, one sie obwachaja i w razie potrzeby beda walczyc. Pewnie, ze puszczanie psow luzem to zbrodnia, ale mowimy tu o napasci psa na dziecko, na czlonka rodziny. To nie jest normalne zachowanie psa.
Usuńdobrze, że były bez smyczy, bo zdołały uciec. Dwa dni później zaatakował Gutka, przy aucie, gdy był na smyczy. Od tej pory Gutek jest puszczany tylko w miejscu, gdzie jest dla Niego bezpiecznie i gdy bawi się ze znanymi psami. Sympatie i antypatie wśród psów, to temat rzeka. Sąsiad miał pit bula, ale do końca jego dni Gutek się go nie bał, nawet po pogryzieniu, przez innego psa.
OdpowiedzUsuńOdpowiednia socjalizacja psa jest konieczna, ale gdy pies ma przebywać z dziećmi. Jamnior syna, dokąd dziewczynki były malutkie był pilnowany przy kontakcie z dzieckiem, jak również dzieci były uczone, że nie zaczepiamy psa, gdy odpoczywa, nie robimy mu krzywdy, nie wkładamy paluszków do oczu, uszu i pysia, jak również nie ciągniemy psa za ogon, bo go to boli i może wtedy zrobić krzywdę.
UsuńI o to chodzi, bo nawet jamnik moze malemu dziecku zrobic krzywde, w najgorszym przypadku nawet zagryzc, bo czaszka dziecka jest mala i miekka.
Usuńnie mam na to siły....znów psy będę mordowane przez człowieków.
OdpowiedzUsuńjeszcze nasza Ciri jest kanapowcem :-)
nie wszyscy moga miec psy i dzieci.
UsuńKiedys przeczytalam bardzo madre zdanie, ze kazdy pies zasluguje na rodzine, ale nie kazdy rodzina zasluguje na psa. Niby tak bardzo sie dba, robi wizyty przedadopcyjne, poadopcyjne, a nadal dochodzi do tragedii z udzialem psow. A potem stosuje sie odpowiedzialnosc zbiorowa.
UsuńCiri zostala przez Was zrobiona kanapowcem, za malo z nia chodzicie. ;)
Miałam w swoim życiu tylko jednego pieska, uroczą Psotkę. Gdy odeszła, nie zdecydowałam się na kolejnego. Nie chciałam przechodzić smutnych chwil znowu. Ale dalej lubię zwierzaki i gapię się, gdy mijam na spacerze. Mam takie zdanie, że jaki jest pies, zależy to tylko i wyłącznie od człowieka. Zobacz, w wielu przypadkach ludzie nie nadają się mieć nawet własnych dzieci, a co dopiero zwierzaki. Te wszystkie tragedie i okrucieństwa, brak zdolności opiekuńczych, że nie wspomnę o odpowiedzialności - to wszystko daje obraz o naszym gatunku. Aż się gadać nie chce. Tyle się mówi, nic z tego mówienia nie wynika. Zawsze znajdzie się ktoś, kto źle traktuje zwierzęta. Bronią się więc tak, jak potrafią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie...
Toya to moj bodaj piaty pies, ale pierwszy tak prawidlowo prowadzony, tak swiadomie. Poprzednie byly kochane, ale dzisiaj wiem, ze popelnialam sporo bledow, jak wiekszosc ludzi bioracych do rodziny pieska. Teraz moge ksiazki pisac :))) Ale Toya bedzie naszym ostatnim psem, jestesmy za starzy na kolejnego.
UsuńJaga ma cudną amstaffkę Holly. Jest przekochana (amstaffka, Jaga zresztą też) i taka "groźna", że zalizałaby na śmierć :-) Tylko że w tym domu dba się o zwierzęta i odpowiednio się je układa.
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze nie poznalas Toyki, tez bys sie w niej zakochala. Znasz jej historie, znasz wszystkie problemy, z jakimi musielismy sie zmagac, zanim wyszla na... psy... na ludzi? :)))
UsuńJa rowniez mysle ze wielu ludzi nie powinno brac zwierzat do domu gdyz je zaniedbuja i zle traktuja. O tych innych przez Ciebie wspomnianych to nawet nie wiem co napisac, jakim slowem okreslic. Niezmiernie dolujacy temat.
OdpowiedzUsuńZgadza sie, wiele osob po prostu nie zasluguje na psa, na jego milosc i przywiazanie, na bezwarunkowe poswiecenie. Psa nalezy szanowac jak kazda zywa istote na ziemi, nie "miec" czy "posiedac", a roztoczyc nad nim opieke.
UsuńChapeau bas dla Ciebie. I dlatego ja nie mam psa, bo gupia w tym temacie jestem :) Za to moje przemądrzałe starsze dziecko sprawiło sobie przegubowca, "bo dzieciom się należy". Z tego co wiem, gryzie wszystko i robi co chce, ale jest słodki. Fakt, że dzieci już wyrośnięte, więc nie ma aż takiego wielkiego stracha o nie. Ale o psa tak. I już zapowiedziałam, że nie ma wstępu do mnie, bo pies gryzący, co w zasięgu pyska i włażący na stół to nie jest moja bajka. Już fundowałam wnukowi buty, bo pogryzł mu wszystkie, a nie mieli kasy na nowe. To dopiero szczyt nieodpowiedzialności.
OdpowiedzUsuńTo zapewne szczeniak, a szczeniaki gryza, bo swedza je dziasla, bo sie nudza, bo nikt ich nie zajmie np. nauka aportowania czy podawania lapki. Oraz ide o zaklad, ze po poczatkowej euforii dzieci przestana miec w ogole czas dla psa, kiedy nie bedzie juz tak slodki, kiedy wychodzenie z nim stanie sie przykrym obowiazkiem. Znam to wszystko z autopsji, wtedy tez byl jamnik w domu, w koncu tylko ja sama z nim wychodzilam na spacery.
UsuńJuż teraz syn z nim wychodzi, choć zarzekał się, że po jego trupie... Dlatego ja nie zgodziłam się na psa ani na kota, bo wiedziałam, że wszystkie obowiązki spadną w końcu na mnie. Przerobiłam na rybkach i na żółwiach tę opcję. Zwierzęta to nie zabawki, a ja, wychowana na wsi, wiedziałam, że dla nich nie ma opcji: święto, nie chce mi się, nie mogę. Ale cóż - ich wybór, nie moje zmartwienie. Trzeba umieć stawiać w życiu granice dzieciom :) Tylko sierściucha żal.
UsuńMłodszy ma koty, ale i on, i jego żona to są kocie wariaty, prędzej dzieci sprzedadzą, niż kota ;) Psa mają w planach, ale realnych, odpowiedzialnych. Inne podejście, nie na hurra, jak się dzieci miały urodzić, to koty jakimiś feromonami oswajali z tym faktem. A synowa to psia encyklopedia :)
Niby obaj z jednego gniazda, a tak gigantyczne roznice, podobnie zreszta u mnie, trzy rozne charaktery, a przeciez czlowiek wychowywal jednakowo, karmil tymi samymi wartosciami, a jednak niektore sie wyrodzily. Jakby nie moje :)))
UsuńPamiętam gdy brałaś Toykę z Polski i sprawozdania ze wszystkich jej treningów. Ja już dawno jestem zdania, że część osób nie powinna mieć zezwolenia na posiadanie jakiegokolwiek zwierzaka w domu i zakaz ten powinien również dotyczyć kwestii posiadania dziecka. Mój przesłodki jamnior (to był tzw. jamnik karłowy) jeśli był u mnie na rękach to nikt nie miał prawa mnie wtedy dotknąć - warczał nawet na mego męża. Ale kilka lekcji w postaci karnego postawienia go natychmiast na podłożu oduczyło go tych reakcji. Odszedł za TM w 2010r a ja nadal za nim tęsknię.
OdpowiedzUsuńMialam kilka psow pod opieka, ale Kiry to chyba do konca zycia nie odzaluje, ona byla bardzo wyjatkowa, nigdy na nikogo nie warknela, byla madrzejsza od niektorych ludzi.
UsuńJestem tego samego zdania, chociaz bardzo boje sie psow "na wolnosci" znaczy bez smyczy. Uwazam ze to od wlasciciela zalezy jak zachowuje sie pies, niezaleznie od wielkosci czy rasy. Z tym zakazem posiadania pewnych ras w UK to jest chyba sporo luk, zakaz na American Bully nie jest absolutny, ale trzeba psa oficjalnie zarejestrowac w sadzie, a do tego potrzebne jest zaczipowanie, wykastrowanie (co niemal wszyscy wlasciciele w UK i tak robia) oraz pies musi byc w miejscach publicznych trzymany na smyczy i z kagancem oraz trzymany w zabezpieczonym miejscu, zeby nie mogl uciec. No i oczywiscie ubezpieczyc psa, co normalnie obejmuje takze szkody wyrzadzone przez psa na osobach i innych zwierzetach.
OdpowiedzUsuńW Niemczech jest podobnie, wiekszosc opiekunow (nie wlascicieli!) psow kastruje je, czipuje i ubezpiecza od odpowiedzialnosci cywilnej. Wielu chodzi z psami do psich szkolek. To tylko w Polsce wszystko idzie na zywiol, bo tych bezdomnych psow jest tak wiele, ze chodzi o to, by jak najszybciej i jak najwiecej ich wyadoptowac. Niby sa wizyty przedadopcyjne, niby sa wymogi, ale w sumie te zwierzeta tam rozmnazaja sie z predkoscia swiatla, generujac nowe pokolenia bezdomniakow.
UsuńTemat rzeka.
OdpowiedzUsuńKiedy miałam tak ze 12 lat znajomi moich rodziców poprosili ich o "przechowanie" swojego pieska przez jakiś czas. To był około półroczny polski owczarek nizinny, bardzo ładny, miał sierść czekoladowo brązową i brązowe oczy, i nos, i nawet poduszeczki łap. Pogryzł teściowej znajomej dowód osobisty, który kobieta, bez pojęcia zupełnie, położyła na niskim stołeczku. A potem zagroziła, że wyrzuci psa z domu, albo ich razem z psem. Pies był u nas około pół roku, znajomi zabrali go, kiedy dostali nowe mieszkanie, a po jakimś czasie okazało się, że pies jednak im nie pasuje i znów go oddali, tyle że komuś całkiem innemu, co było kompletnie niezrozumiałe, bo pies się już do nas przyzwyczaił, a i my do niego. Rodzice obiecali nam, że wezmą innego psa i niedługo zjawił się u nas Kleks, czarny, podpalany kundelek. Ci znajomi mieli syna, prawie w moim wieku i często z nim do nas przychodzili. Kiedy Kleks miał około roku, a my z siostrą akurat wyjechałyśmy na kolonie, przyszli do nas z wizytą, a ich syn, jako że siostry i mnie nie było, bawił się z psem. I dmuchał mu w nos. Moi rodzice kilka razy zwrócili mu uwagę, a potem również rodzicom chłopca, mówiąc, że Kleks bardzo tego nie lubi i że może zareagować agresywnie. Jednak znajomi nic sobie z tego nie robili, mimo że pies warczał na chłopca. W końcu doszło do tego, że go dziabnął w ucho. Nie wyobrażasz sobie, jaka afera się zrobiła, mama musiała oddać Kleksa na obserwację, ojciec powiedział wprost znajomym, co o nich myśli i tak się znajomość skoczyła.
Kompletnie nieodpowiedzialni ludzie, bez wyobraźni.
Mój ojciec bardzo lubił psy i wiedział jak z nimi postępować, ale znajomych dobierał nieszczególnie ;)
Fakt, znajomi nie byli warci tej znajomosci, wiec pewnie krotki byl zal, kiedy sie skonczyla, a ich syn byl idiota juz z urodzenia.
UsuńNasz Hakelbery pogryzl ojcu dyplom magistra, za co dostal od ojca lanie, a przeciez wina lezala po stronie czlowieka. Moj ojciec niestety nie mial pojecia o wychowywaniu psa, choc kochal wszystkie psy ponad zycie. Ja tez dopiero z czasem "nauczylam sie" psow i ich psychologii, choc wciaz nie uwazam sie za eksperta.