04 stycznia 2024

Szok!

 Taka sytuacja. Pod koniec ubieglego roku dzwoni partnerka naszego wspolnego znajomego do mojego slubnego, czym juz mnie wkurzyla, ze nie do mnie, bo wprawdzie slubny mnie prywatnie wqrwia do imentu, ale nie beda jakies babska za moimi plecami konszachtowac z czlonkiem mojej rodziny. Babsko melduje, ze ten nasz znajomy ma covida i lezy w szpitalu i to pod tlenem. Nie wiem, czy sie szczepil i zachorowal tak ciezko, czy tez wlasnie ma tak ciezki przebieg, bo sie nie zaszczepil, ale to nie ma teraz zadnego znaczenia. Faktem jest, ze stan jego jest powazny, nie jakis ciezki, ale powazny. Zawsze wydawalo mi sie, ze jesli pacjent znajduje sie w szpitalu, to szpital ma obowiazek go leczyc dostepnymi na rynku farmakologicznym srodkami. Tymczasem babsko prosi slubnego, zeby zalatwil recepte i wykupil pewien specyfik, bo w Polsce jest on niedostepny, a w ogole to bardzo duzo kosztuje, cos wspomniala o 1500 nie zlotych, ale euro. Heee? Juz sie zatem nastroszylam, ze chce abysmy wylozyli taka sume. Poza tym nie wyobrazalam sobie wysylki tego lekarstwa do Polski po tych wszystkich perturbacjach, jakie spotykaja u tych zlodziei paczki z zagranicy, szczegolnie moje. Przypomne tylko dwie ukradzione paczki do jednej znajomej, jedna wyslana do Bezowej i moje lekarstwa wyslane przez slubnego, kiedy musialam zostac w Lodzi dluzej, zeby zajac sie opieka nad polamana mama. To ja mam teraz ryzykowac wysylke, ktora moze nie dojsc, wiec bede mogla zapomniec o zwrocie pieniedzy wylozonych na kupno leku i wyslanie paczki. No bo jesli adresat jej nie dostanie, to za co ma placic. Coz, znam akurat tego jej partnera na tyle, ze znana mi jest rowniez jego opornosc w splacaniu dlugow. Z jednej strony czlowiek chcialby pomoc, ale nie jestesmy na tyle zaprzyjaznieni, zebym chciala ryzykowac wlasne pieniadze. Mozna by jeszcze podac przez kierowce autobusu jadacego do Lodzi, ale trzeba pojsc w nocy na dworzec i czesto czekac, bo autobusy lubia sie spozniac, ale ok. bylibysmy gotowi na to niewielkie poswiecenie.
 Jakies dwa lata temu inny znajomy poprosil mnie o zalatwienie tutaj szczepionek przeciw grypie, bo podobno w Polsce byl deficyt. Kupilam, ktos po to przyjechal z lodowka turystyczna, odebral, zaplacil i sprawa z glowy. Teraz wszystko wygladalo mi zbyt kolorowo i ryzykownie. Przy okazji spytalismy  w aptece, ile to cudo ma kosztowac i wyszlo, ze 57 euro. Cos mi zaczelo zgrzytac, a dysproporcja miedzy cenami tego samego lakarstwa wydala mi sie absurdalna i niemozliwa. Jeszcze zrozumialabym, gdyby w Polsce ten cud farmaceutyczny kosztowal no 100-200 euro, ale nie 1500. Musialam to sprawdzic, poprosilam Boguske, zeby zapytala w aptece, zrobila to i... nie uwierzycie!... rzeczywiscie to cos kosztuje od 5500 zlotych. Ale jest dostepne bez problemow. 
 I teraz sami powiedzcie, czy oni sie nie prosza, zeby hurtem kupic to cudo w Niemczech i sprzedawac w Polsce juz tylko z 10-krotnym przebiciem, za 500 euro. Polski pacjent mialby lekarstwo trzy razy tansze, spryciarz z Niemíec szybki zarobek. No wiem, do czasu 😁
 Efekt taki, ze slubny zalatwil recepte, a babsko mialo dzwonic ponownie i ustalac z nim dalsze dzialania. Nie zadzwonila na szczescie, znajomego zwolnili juz ze szpitala, wiec chyba sprawa sama sie jakos rozwiazala. Nie sadzicie, ze moglaby przez grzecznosc zadzwonic i odwolac cala akcje, podziekowac za dotychczasowe starania itd. A ten moj glupek gotow byl juz kupowac i wysylac, bez wzgledu na ewentualne straty.

24 komentarze:

  1. Na szczęście nikt mnie nigdy nie prosił o załatwianie jakiegoś leku czy recepty i leku, ale gdybym miała taka sytuacje, to zdecydowanie ale grzecznie z przepraszaniem na czele, odmawiam. Co to znaczy załatwiać receptę dla kogos, ale co poprzez moje imię, jakby dla mnie ? Coś co jest związane z leczeniem czyli nawet może być niebezpieczne dla zdrowia czy nawet życia ? Dodam ani trochę nie chodzi mi o pieniądze, ale bałabym się podejmowania takich działaj w sprawach związanych z leczeniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie tak, recepta jest jak najbardziej legalna, na jego wlasne imie, bo to tzw. prywatna recepta platna w 100%. Nasze recepty maja znizki, ale zdarza sie, ze potrzebuje leku, za ktory kasa nie pokrywa czesci kosztow, to tez dostaje taka prywatna i wykupuje lek na recepte, ale ponosze calosc kosztow.

      Usuń
    2. A jak recepta legalna to inna sprawa, ale ja tego nie rozumiem jak może lekarz wypisać receptę bez pacjenta. Macie w Europie jakoś ułatwione to.

      Usuń
    3. Slubny przedstawil sytuacje, a lekarka rodzinna poszla mu na reke. Podobnie te kilka lat temu zalatwialam znajomym z Polski piec szczepionek przeciw grypie. Jak placisz pelna kwote, to nikogo nic nie obchodzi.

      Usuń
    4. Że nie na temat napiszę.
      Czytam sobie waszą wymianę myśli, i naszła mnie własna myśl, że wy, dziewczęta, tak żeście się zaprzyjaźniły i często ze sobą rozmawiacie, w czasie omal rzeczywistym, a mieszkacie po przeciwnych stronach kuli ziemskiej. Gdybyście jeszcze w latach 70-tych wieku XX były przyjaciółkami, to listy byście pisały i czekały na odpowiedź ładnych parę tygodni.
      A tu cyk i już.
      Internet ma wiele pięknych stron.

      Usuń
    5. Nawet niedawno o tym pisalam w ktoryms poscie, ze internet otworzyl przed ludzkoscia tyle mozliwosci. Ja osobiscie bardzo sobie chwale, bo wprawdzie to zlodziej czasu, ale ma moim zdaniem wiecej zalet niz wad.
      I niby sobie tak gadamy w czasie rzeczywistym, ale u mnie jest 9.00 rano, a u Teresy teraz 19.00, za to u Serpentyny 2.00 w nocy. Ale dajemy rade.

      Usuń
    6. Agniecha masz racje, jest dokładnie tak jak piszesz. No i poznałyśmy się tutaj, internet to zrobił, bez niego, bez blogów wcale nie poznałybyśmy się.

      Usuń
    7. A potem zniknelas, Terenia, a ja bardzo sie denerwowalam, czy Ci sie nic nie stalo i wymusilam na Tobie adres mailowy. :)))

      Usuń
    8. Ojej znowu o tym denerwowaniu się. Musimy zapomnieć. Też się wtedy denerwowałam że tak zniknęłam, przecież nie chciałam. A potem pomyślałam że może nie zauważyłaś mojego zniknięcia i tak sobie powtarzałam aż uwierzyłam na 100% i od razu poczułam się lepiej.

      Usuń
    9. Za to ja wcale nie czulam sie dobrze. Ale znalazlas sie, wiec wszystko jest ok.

      Usuń
  2. W czasach dinozaurów rodzina mojej mamy we Francji "załatwiała" jej lekarstwo na reumatyzm - jedyne, które przynosiło jej ulgę, niedostępne w PRL. Wysyłała je w paczce kawy, bo nie było opcji legalnego wysłania do nas. Dziś lek jest dostępny i u nas. Więc różne były koleje losu lekarstw. Krewni mojej cioci z USA przysyłali jej nawet aspirynę i ciocia twierdziła, że ta aspiryna działa lepiej niż nasza... A ja, zapomniawszy kiedyś jednych z piguł, które zażywałam stale, przez miesiąc w UK żyłam bez nich, bo nie chciało nam się latać po receptę i nic się nie działo, a po powrocie do kraju kolejny lekarz kazał mi ich nie brać, bo są zupełnie niepotrzebne - a były na receptę. Bądź tu mądra i rób dzieci ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W poprzednim ustroju funkcjonowala tzw. apteka lekow zagranicznych, tam mozna bylo oddawac czy sprzedawac przywiezione z zagranicy lekarstwa, ale nie wszystkie byly dostepne, wiec robilo sie co tylko w mocy, zeby sprowadzic dla chorego niedostepne w Polsce leki.
      Ja nie do konca ufam lekarzom, wsluchuje sie we wlasny organizm i patrze, czy lek mi pomaga, czy wprost naprzeciwko. Po pobycie w szpitalu dostalam leki na obnizenie cisnienia, ale tak i szkodzily, ze je w koncu wyrzucilam i dopiero rodzinna dobrala mi takie, ktore biore do dzisiaj.

      Usuń
  3. Jest tyle dzisiaj zagrożeń tego typu i oszustw, że stałam się nad wyraz ostrożna. Nie ufam takim "prośbom". Sama od czasu do czasu angażuję się w pomoc dzieciom, ale w sprawdzonym środowisku. I tyle. Gdyby mnie dotyczyła opisana wyżej sprawa, nawet bym się nie zastanawiała. Grzecznie odmówiłabym. Dlaczego? Bo kiedyś od bliskich znajomych dostałam tak po kieszeni (spłacałam ich kredyt), że obiecałam sobie, że nigdy w życiu nie będę już miła dla nikogo. Oczywiście w podejrzanych sprawach.

    Co do sprawy, którą poruszyła Agniecha, rzeczywiście, nawiązanie znajomości poprzez internet jest bardzo fajne. Kocham pisać blogi i uwielbiam wymieniać się ze swoimi Gośćmi opiniami. Lubię odwiedzać inne i uczestniczyć w życiu blogowym. Mam wrażenie, że nie ma między nami żadnej odległości, bez względu na to, gdzie mieszkamy. Internet to dobry wynalazek.
    Pozdrawiam serdecznie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nawet nie chodzilo o oszustwo, znam tych ludzi i pewnie w koncu by oddali, bo zawsze oddaja, czasem tylko z dosc znacznym poslizgiem. Nigdy nie podzyrowalabym kredytu, nawet wlasnym dzieciom, ale te piec dych moglabym stracic bez jakiejs znacznej szkody na finansach, na szczescie sprawa sama sie rozwiazala.
      Kocham internety, swiat dzieki nim tak znaczaco sie skurszyl, poodnajdywalam ludzi, z ktorymi stracilam kontakt tak dawno, ze bez tej pomocy nie byloby najmniejszych szans na ich znalezienie. No a blogi sa dla mnie krynica wiedzy o ludziach, jedne czytam z prawdziwym zaciekawieniem, z innych mam beke, kiedy ktos usiluje sie na sile intelektualizowac i snobowac, tam zawsze jest ten ton wyzszosci i smiertelna powaga, do innych chodze jak do najlepszej kumpeli, bo z autorem nadajemy na dokladnie tych samych falach. Uwielbiam blogowisko.

      Usuń
  4. Nie w aptece, tylko włączyłam mądrą opcję w fonie - gdzie po lek. Pokazują się apteki i cena. Ja, w dawnych czasach, czyli prawie trzydzieści lat temu załatwiałam leki dla dziecka, bo polski odpowiednik nie działał tak dobrze. Mąż wziął receptę ze szpitala, bo tam syn dostawał lek oryginalny, wsiadł w pociąg do Poznania, na dworcu czekał nasz znajomy z kolegą, który zabrał od Niego receptę i autem pognał do Niemiec, wykupił lek i przywiózł jeszxze tego samego dnia do Poznania. Mąż jeszxze tego samego dnia był w Łodzi i następnego dnia mogliśmy zabrać syna do domu. Następne recepty były wysyłane do Poznania pocztą konduktorską i tak również przyjeżdżały leki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, jak zwal, apteka- sklep czy apteka-internet, co za roznica. Najwazniejsze, ze dowiedzialas sie i potwierdzilas te kosmiczne ceny.
      Dobrze bylo wtedy miec znajomosci czy rodzine za granica, w przypadku pilnej potrzeby sprowadzenia lekow niedostepnych w Polsce.

      Usuń
  5. Tak bywa - nalezaloby i chcialoby sie pomoc ale nieraz okolicznosci sa tak skomplikowane i podejrzane ze czlowiek sie waha nie chcac byc wykorzystanym.
    Oczywiscie ze kobieta powinna powtornie zadzwonic skoro umie to robic bo juz robila - wyjasnic, odwolac, podziekowac.
    Eeech..... ludzie sami nas odstraszaja od pewnych ludzkich odruchow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem wyjatkowo nieufna, nawet jesli dotyczy to osob znajomych, nieznajomi nie maja najmniejszych szans na moje wsparcie finansowe. Ale jesli znam, to jestem hojna.
      Juz wiem na przyszlosc, ze osoba jest nieslowna, wiec moze sobie oszczedzic prosb o jakiekolwiek wsparcie.

      Usuń
  6. Ludzie nie znają granic w niczym, a w wyzyskiwaniu innych doszli do perfekcji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chetnie pomagam, ale chcialabym to robic na wlasnych warunkach, a wkurza mnie to, ze o te pomoc prosi sie slubnego, ktory nie po drodze ma z asertywnoscia.

      Usuń
    2. No, to jest zwyczajne wymuszanie.

      Usuń
  7. ten Twój głupek jest dobrym człowiekiem, ale tacy są wykorzystywani na potęgę. oraz to jest jakiś absurd z różnicą w cenie...i zadzwonić by mogła...ale też wiesz, jak to jest, gdy nagle trzeba załatwić lekarstwo, szuka sie wszystkich możliwych dojść. z drugiej strony ludzie myślą, że inni śpią na pieniądzach. trzeba byc jednak asertywnym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem, szczegolnie wobec niektorych, ale moge tez byc hojna jak zajdzie potrzeba, ale tu nie zaszla. :)))

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Maja nas za idiotow?

  Polska swietuje rocznice przystapienia do unii, no ja mysle, skoro ma same korzysci z tego przystapienia, gorzej z tym u nas, ja wolalabym...