11 grudnia 2021

Mniej typowe objawy

 Kiedy slyszy sie o depresji, przecietny czlowiek wyobraza sobie chorego jako bezmiernie smutnego i apatycznego. Choroba ta wciaz jest postrzegana jako slabosc, co prowadzi do tego, ze niezdiagnozowani chorzy z nietypowymi symptomami, nie kojarza swojego stanu z depresja. Ale im szybciej rozpozna sie w nietypowych objawach te wlasnie chorobe, tym predzej mozna rozpoczac leczenie.
   1. Wybuchowosc i niecierpliwosc
Wielu chorych na depresje zauwaza u siebie wzmozona agresje, czeste zle nastroje, choc oczywiscie te zmiany nie musza same w sobie swiadczyc o depresji i warto obserwowac, czy nie wystepuja razem z innymi.
   2. Zmiana rytmu snu
Choroba wplywa na nawyki zwiazane ze snem, wiele osob cierpi na bezsennosc i albo nie moga wieczorem zasnac, albo nie sa w stanie przespac calej nocy. Ale rowniez sa i tacy, ktorzy nie tylko przesypiaja cala noc, ale w lozku moga spedzac nastepne pol dnia i wciaz chodza niewyspani.
   3. Cierpienie fizyczne, bóle
Problemy emocjonalne i dolegliwosci fizyczne maja wspolne neuroprzekazniki w mozgu. Kliniczne badania wykazaly, ze depresji towarzysza czesto uporczywe bole glowy, napiecia miesniowe karku czy ledzwi. 
   4. Spedzanie wiekszosci czasu w internecie
Bez watpienia problemem emocjonalnym sa nadmierne i niekontrolowane zakupy online, przewijanie mediow spolecznosciowych czy czasochlonne gry. Nie nalezy mylic jednostki chorobowej "uzaleznienie od internetu" z depresja, ale bardzo czesto ze choroby sie zazebiaja. To potrzeba odizolowania sie od ludzi, od osobistych kontaktow i oderwania mysli od problemow. 
„Pragnienie szybkiego i krótkotrwałego tworzenia nastroju jest typowym mechanizmem osób z depresją” – wyjaśnia psycholog dr. Simon Rego z Montefiore Medical Center w Nowym Jorku, USA.  
   5. Z jednego codziennego kieliszka wina robia sie trzy
Nie jest niczym alarmujacym wypicie po pracy kieliszka wina czy butelki piwa, choc oczywiscie ta regularnosc i bez depresji moze prowadzic do uzaleznienia. Nie trzeba wcale byc kims agresywnie pijacym, ale potrzeba zwiekszenia dziennej dawki alkoholu jest jednym z objawow depresji.
   6. Pustka emocjonalna
Nagle ludzie z otoczenia chorego zauwazaja, ze stal sie chlodny, zdystansowany czy nawet otepialy. Obojetnieje na wszystko, co kiedys sprawialo mu radosc, zarzuca hobby, nawet bol rejestruje jakos obok. Podczas gdy wiekszosc spoleczenstwa ma motywacje do wstawania rano z lozka, praca, sport, kontakty towarzyskie, to u chorego ta motywacja ulega splaszczeniu i kazdy dzien zaczyna byc tortura.
   7. Tycie
Wiadomo, ze slodycze, szczegolnie czekolada, uruchamiaja w mozgu hormon antystresowy, chory calkiem instynktownie probuje sobie pomoc w kojeniu duszy, choc zalosne tego skutki powoduja w koncu jeszcze wiekszy stres. Bo emisja serotoniny dziala bardzo krotko, za to skutki sa dlugotrwale i trudne do opanowania. 
   8. Snienie na jawie
Psychologowie z Uniwersytetu Harvarda w USA odkryli, ze ludzie sa najszczesliwsi, gdy zyja chwila i nie bladza w myslach. Oczywiscie marzenia na jawie sa normalne  i w niektorych sytuacjach moga stanowic rozwiazanie problemu. Jesli jednak regularnie popada sie w zamyslenia lub wyobraznia podsuwa czarne scenariusze, moze to swiadczyc o zaburzeniach emocjonalnych.
   9. Zaniedbanie higieny
Zaprzestanie kontrolowania wlasnego wygladu, opieszalosc w higienie i utrzymaniu czystosci wokol siebie jest jednym z silniejszych symptomow depresji. Tu stan wewnetrzny kieruje sie na zewnatrz i jest podswiadomym wolaniem o pomoc i uwage. 
   10. Niemoznosc podejmowania decyzji
Srednio czlowiek podejmuje 70 decyzji dziennie, choc wiekszosc z nich dzieje sie nieswiadomie. Jednak dla chorego najprostsze decyzje staja sie powaznym problemem. 
 Wplyw, jaki depresja moze miec na zdrowie i zycie czlowieka, jest niedoceniany, choc przerazajacy. To normalne, ze kazdy ma chwile w zyciu, kiedy jest smutny lub zestresowany. Jednak poki przewazaja fazy normalnosci czy szczesliwosci i nic nie powoduje ograniczen w codziennym zyciu, nie ma powodow do zmartwien. Niemniej nalezy zwracac uwage na wszelkie anomalie w zachowaniu i w razie watpliwosci, skonsultowac sie z lekarzem. Wazne jest wsparcie otoczenia dla chorego, bez tego nie ma szans na wyzdrowienie, szczegolnie kiedy otoczenie operuje stereotypami typu "wiem, co czujesz", "bedzie lepiej", "przeciez jestes pogodnym czlowiekiem", "czy sie u ciebie poprawilo?", "przynajmniej somatycznie nic ci nie dolega, badz za to wdzieczny losowi", "wyjdz do ludzi, zajmij sie czyms pozytecznym", "zwracaj wieksza uwage na swoje potrzeby", "dasz rade!", "nie ma powodu, zebys byl smutny", "dlaczego jestes depresyjny?", "twoja depresja nie jest tak ciezka jak u innych" i takie tam przyjemnostki pod plaszczykiem troski i sympatii. Lub, co jeszcze gorsze, zarzucanie dobrowolnosci tkwienia w tej nieprzyjemnej i groznej chorobie.

29 komentarzy:

  1. Niektore punkty moglaby do mnie pasowac, ale depresji to ja nie mam, podobno jestem silna psychicznie.
    Nie kipie radoscia zycia, bo i te kilka chorob ktore mam, wiek staruszkowaty i przejscia zyciowe nie pozwalaja na to, ale male codzienne radosci mam, czy to pogoda jaka lubie, czy inne przyrody okolicznosci, no jest jeszcze troche tych malych radosci ale wiecej nie powiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam wiekszosc, no moze z wyjatkiem picia i zaniechania higieny.

      Usuń
  2. Mam część z tych objawów, jednak myślę, że to nie typowa depresja, tylko taki stan depresyjny powodowany żałobą. Zresztą powoli mi się poprawia, więc tym bardziej. Uczę się żyć inaczej niż dotąd, ale to całkiem inny temat.
    A z moją mamą było, jeśli tak można powiedzieć, odwrotnie; otóż właśnie miała te typowe objawy. Była smutna, apatyczna, prawie się nie odzywała i nie wstawała z łóżka. Postanowiłam ją namówić na wizytę u psychologa, ten zalecił szpital psychiatryczny, a po różnych perypetiach i badaniach okazało się, że mama ma guza mózgu, który powodował zbieranie się płynu w czaszce i tym samym uciski na mózg, co skutkowało takim depresyjnym zachowaniem. To były lata osiemdziesiąte i wtedy jeszcze wiedza o depresji była wśród ludzi mało popularna. Nie było internetu, nie można było sobie wyszukać w googlach. I tak uważam, że stanęłam na wysokości zadania.
    Ty wiele razy pisałaś, że ludzie bagatelizują Twoją chorobę i że trudno Ci z tym żyć, mam nadzieję, że nasze wsparcie chociaż trochę Ci pomaga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiscie, ze pomaga, choc wolalabym miec wsparcie tu blizej, a mam tymczasem opieke nad coraz bardziej odlatujacym mezem. Teraz to jeszcze jest z nim prawie normalnie, wyjawszy niewielkie epizody nasilenia choroby, ale swiadomosc, ze lepiej nie bedzie nigdy, tez mnie niszczy.
      Jakie to szczescie, ze po smierci taty, kiedy mama zostala zupelnie sama, trafil jej sie ten Wigor. Dzieki niemu i temu, ze byla wsrod ludzi, jej zalobna depresja nie zawladnela nia bez reszty. W tym przypadku "wyjscie do ludzi" zdzialalo cuda.

      Usuń
  3. mam 7 objawów w tym śnienie na jawie uprawiam codziennie ale żeby się ratować takie optymistyczne ... oczywiście nie podejrzewam, że mam te depresję ale ?? kto wie, przede mną wizyta albo nade mną wisi ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym ja pracowala tam, gdzie Ty, to pewnie juz dawno bym zapadla na te chorobe, a ostatnio szczegolnie, podczas czarnkizmu. Jak zreszta wiekszosc Twoich kolezanek i kolegow po fachu.

      Usuń
  4. Wiele nas w pewnym momencie wpada w dół, ale nie wiem, czy to już depresja. Tak się składa, że zawsze wszystko musiałam sama i jeszcze robiłam dobrą minę do złej gry. Nigdy, nikogo nie prosiłam o pomoc, bo uważałam, że dam radę, a inni mnie nie zrozumieją, wyśmieją, było mi po prostu wstyd poprosić. Nawet mój osobisty Bezowy nadaje na zupełnie innych falach.
    Wiele tych punktów pasuje do mnie, najgorsza jest jednak bezsenność, bo leżysz i najgłupsze wówczas masz myśli.
    Beza rekompensuje mi wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tabletki jakos trzymaja mnie w pionie, pewnie juz do konca zycia bede zmuszona je brac, ale nawet farmakologia nie zapobiega epizodom tak dotkliwym, ze chce sie umrzec. Najwiekszy wysilek sprawia robienie dobrej miny do zlej gry, udawanie, ze wszystko jest w porzadku.

      Usuń
    2. Właśnie ta dobra mina, kiedy serce pęka z niemocy... Nigdy nie miałam kogoś tak bliskiego, bym mogła wypłakać się w rękaw. Jedynie teściowej mogłam się wyżalić...

      Usuń
    3. Nie na wyplakaniu rzecz polega, bo to mozesz zrobic u kazdego, u przypadkowej osoby z ulicy, potem lzy obeschna i po problemie, a czlowiekowi ulzy. Gorzej jesli rodzina wypiera Twoja chorobe, nie przejmuje sie nia, ma centralnie w dupie. Bo to nie jest kwestia braku kasy na rachunek, zreszta nie bede tlumaczyc, bo nie zrozumiesz i tak widze, ze splycasz temat i sprowadzasz go do codziennych mniejszych lub wiekszych zyciowych klopotow.

      Usuń
  5. Takie są symptomy, ale nie te są takie straszne, choć bolesne. Straszne jest to zapadanie się w sobie, to "odwrócenie się tyłem" do świata, i te straszne momenty bezdennej rozpaczy, kiedy wyć się chce, dusza płacze i nie można sobie znaleźć miejsca.
    Sorry, nie chce pisać o depresji. Być może nie potrafię jej opisać. To jest niemożliwy do przetrwania ból istnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potrafisz i to jak!
      Moim ratunkiem sa pigulki szczescia, tylko dzieki nim jakos funkcjonuje. Stracilam naprawde dobra psychoterapeutke i nie mam ani sil, ani ochoty znow szukac i czekac w nieskonczonosc, bo chorych coraz wiecej, a lekarzy tyle samo. Terminy sa juz roczne. Proponowano mi leczenie stacjonarne, ale to nie dla mnie.

      Usuń
    2. Nie wiem, nie znam się na leczeniu, sama łykałam prochy, ale niezbyt długo, bo było po nich gorzej. Ale wiem jedno, utrzymać się na wierzchu przy depresji pomaga tylko dobra atmosfera wokół. Nigdy bym nie znalazła się w takim lepszym momencie z tych dobrych, gdybym nie miała Jaskółka. On mnie "oczyścił" z tych wszystkich zaprzeszłości lepiej niż psychoterapeuta. przy nim gadałam, gadałam, gadałam, a on tylko słuchał. Nigdy nie otwarłabym się przed psychoteraputą tak, jak przez Jaskółem. I to, jak jest teraz w naszym domu i to, że nie lecę tak strasznie w dół, kiedy są przeciwności, to jemu zawdzięczam, jemu i moim dzieciom. A jednak i przy takim "zapleczu'; mam straszne chwile, żyć się nie chce, płakać się chce i lecieć gdzieś w dal, uciekać gdzieś, gdzie znalazłabym kompletny spokój. I tak są chwile kiedy mam wszystkiego tak serdecznie dość, że nic tylko poduchę na głowę i trwać.
      I wiesz, co mnie martwi w twojej sytuacji, że nie masz tego spokoju w domu, że nie potrafisz oderwać się od zmartwień, i najgorsze jest to, że to Ci nie pomaga, a ciągnie w dół.
      Strasznie źle mi jest w takich chwilach, kiedy wiem, że komuś źle, a nie potrafię mu pomóc,

      Usuń
    3. No ja akurat nie mam w domu zadnego wsparcia, musze sobie radzic jakos sama i jeszcze byc opoka dla calej rodziny, z matka wlacznie, a moze na czele. Nie moge sobie pozwalac na zadne slabosci, bo wszyscy ode mnie oczekuja sily, pomocy i wsparcia. Nawet nie probuje mowic o mojej chorobie, bo juz uslyszalam, ze mam skonczyc ze skargami, no to skonczylam. I wszystkim jest wygodniej bez niewygodnego tematu, klopot sam znika, kiedy sie o nim nie mowi.

      Usuń
    4. Obie z Panterą możemy pozazdrościć Ci Jaskółka, że możesz się wygadać. Mój Bezowy w niczym nie widzi problemu, nawet w tym, że czasami brak kasy na opłacenie rachunków, a on od trzech miesięcy bez wypłaty...

      Usuń
    5. Powtarzam raz jeszcze, wygadac mozesz sie kazdemu, wsparcie w chorobie polega na czyms zupelnie innym, bo najczesciej to choremu gadac w ogole sie nie chce.

      Usuń
    6. Powoli, mnie pomogło otwarcie się i nazwanie przyczyny depresji. A to już bardzo dużo. Póki nie było Jaskóła nie miałam żadnego wsparcia, żadnej pomocy, byłam ja i Młoda, która była tym przerażona i choć starała się, to szłam na dno. Aniu, mnie też nie chciało się gadać, też widziałam ciemność i żadnej nadziei. To nie jest tak, że pojawił się Jaskół i ja hip hip hurra zaczęłam nawijać, długo trwało zanim zaczęłam w ogóle mówić. I warunki też były denne, bo musiałam opiekować się matką, co nie ułatwiało wychodzenia z depresji, a wręcz ją pogłębiało. Może ten "mus" opieki, bo nie było nigo trzymał mnie w pionie? Wsparcie to, przede wszystkim, zrozumienie i nie czepianie się. Jak ktoś nie potrafi pomóc, niech przynajmniej nie utrudnia. I dlatego napisałam, że Wam, bo doszła Bezowa jest bardzo trudno- nie dśćc, że nie macie zrozumienia, to jeszcze kłody.
      Moi rodzice uważali, że przesadzam i w ogóle co to za fanaberie. Siostra -psycholog wyśmiewała mnie, iż delikacik jestem i mam muchy w nosie. Nie raczyła zauważyć, jak bardzo źle ze mną było.

      Aniu, nie możesz się wygadać każdemu, ja nie potrafiłam nawet z lekarzem psychiatrą rozmawiać. No właśnie to jest ten problem, że nie można wyrzucić z siebie tego, co gnębi, bo nie każdy to potrafi unieść, albo to nie ten człowiek, któremu chciałoby się powiedzieć, co boli .

      Usuń
    7. Piszac, ze wygadac mozna sie do kazdego, mialam na mysli osoby zdrowe, nie chorujace na depresje, bo Ania skarzyla sie, ze nie moze pogadac z Bezowym. Ja znam az nadto wieloletnie poszukiwania psychoterapeuty, z ktorym moglam zaczac rozmawiac, bo niestety nie z kazdym sie to udawalo, nie przed kazdym moglam sie otworzyc, choc kazdy byl fachowcem, kazdy mial odpowiednie wyksztalcenie. Bo otworzyc sie nie znaczy moc wygadac, to zupelnie inny poziom rozmowy. Gdybym miala dodatkowo w domu/rodzinie kogos, przed kim moglabym sie choc odrobine otworzyc, a nie tylko wygadac, byloby mi na pewno latwiej. Ale to rodzina oczekuje ode mnie wsparcia i pomocy, na czele z matka zyjaca 850 km na wschod. Powinnam sie nia opiekowac, a nie moge, co tez nie pomaga mojej psyche.

      Usuń
    8. O widzisz, otworzyć się, o to mi chodziło. Czasem mam jakieś zaniki, brakuje mi słów.
      Roszczeniową rodzinę też przerobiłam, ale tu naprawdę trudno coś powiedzieć, bo gdybym Ci powiedziała, że musisz ( patrz jak to fajnie brzmi dla kogoś, kto radzi- musisz) zadbać o siebie, to rada tyleż samo mądra, co głupia, bo to przecież to wiesz. i skoro nie wychodzi, to nie ma co się mądrzyć.Najczęściej członkowie rodziny doskonale wiedzą, jak "się nie dać" i tłamszenie mają opanowane do perfekcji. Ja próbowałam walczyć, ale zapomnij, nie miałam takiej siły przebicia, co oni. Normalnie mnie ignorowali i robili swoje, to znaczy nie robili nic, by mi ulżyć

      Usuń
    9. Znam to az za dobrze. Jedno musze przyznac, ze slubny sie stara, wyrecza mnie w wielu pracach, dba, kiedy zle sie czuje, ale porozmawiac z nim sie nie da. To typ, ktory wiem, ze kocha, ale za nic tego nie powie, nie daje kwiatkow, nie obsypuje komplementami, ze nie wspomne o otwieraniu sie. On po prostu nie chce i nie lubi tego sluchac, nie znosi trudnych tematow.
      Czasem sie rozpedzam i zaczynam skarzyc matce przez telefon, ale ona zrecznie zmienia temat, nigdy wlasciwie nie byla mi taka prawdziwa matka. Bylam zadbana, mialam zajecia pozalekcyjne, ale na ich warunkach, nie moich. Jednak nigdy nie moglam z nia porozmawiac na powazne tematy, zawsze robila uniki.

      Usuń
    10. Kiedy słucham opowieści naszego pokolenia o rodzicach, to mam wrażenie, ze większość z nich stosowała "zimny chów". Dzieci zadbane, najedzone i pozostawione same sobie. Żadnego przytulania, całowania, zabaw. Moja mama niby mnie słuchała, ale szybko odkryłam, że te rozmowy ją nudzą i czeka tylko, bym sobie poszła. Do dzisiaj mam niesmak. U nas rodzina funkcjonowała na zasadzie- "każdy sobie" i w swoim pokoju. Rodzice chcieli mieć święty spokój. O mężach to nawet nie chcę wspominać. O pierwszym już zapomniałam, a ten drugi to odrębny temat:):):):) Znalazłam spokój przy trzecim. Gdy to piszę, to śmiać mi się chce, bo jakoś głupkowato brzmi ta wyliczanka.

      Usuń
    11. Ale pod Twoja wyliczanka moglabym sie podpisac, z tym, ze ja mialam jeszcze w domu rekoczyny i wiadra pogardy od ojca i ta pogarda bolala bardziej niz policzkowanie. Matka zas chciala miec swiety spokoj, nie reagowala.

      Usuń
  6. Pewnie w niektórych symptomach mogłabym się odnaleźć, ale depresji u siebie nie stwierdzam. Na szczęście!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kazdy z nas miewa wzloty i dolki, tak bowiem przebiega zycie. Gorzej, kiedy sklada sie ono z samych dolkow przeplatanych rowami marianskimi. Dla swiata ta choroba jest najczesciej niewidoczna, nierozpoznawalna, bagatelizowana. Niewiele sie o niej mowi, dopiero kiedy jakas znana osoba odbierze sobie zycie, wtedy wszyscy sa zdziwieni: to on/a chorowal/a? Nigdy bym nie pomyslal...

      Usuń
    2. Pewnie każdy by się częściowo odnalazł w kilku punktach.Ale zdiagnozować chorobę może tylko specjalista.I pewnie to w wielu przypadkach nie jest łatwe.Nie wiem,nie dotknela mnie, jak dotad w żaden sposob ta choroba,żadna jej odmiana,ale to nie znaczy,że nie wierzę w jej istnienie.Nie śmiałabym kwestionować niczyjej choroby,ani udzielac "dobrych rad".

      Usuń
    3. Sa jednak tacy, ktorzy daja sobie prawo do stawiania zdalnych diagnoz, do pouczania i besztania, ale o tym juz pisalam kiedys.

      Usuń
  7. Dawno nie było takiego artykułu. Bardzo fajny wpis.

    OdpowiedzUsuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Pozyczam Wam

  Bawcie sie w te wolne dni, jak Wam fantazja podpowie, odpoczywajcie, tankujcie energie na nowe wyzwania, objadajcie sie pysznosciami, spac...