Do napisania tego postu sklonil mnie artykul na jakims portalu internetowym, nie pomne nazwy, o studniowkach. Z coraz wiekszym zdumieniem czytalam, ze koszt wypasionej imprezy w lokalu to kilkaset do ponad tysiaca zlotych. Ze uczniowie i rodzice buntuja sie, bedac zmuszonymi finansowac zabawe nauczycieli, ze koszty jeszcze wzrosna, bo przeciez trzeba kupic kiecke z butiku, oplacic fryzjerke, kosmetyczke i paznokcie. I tak sie zastanawiam, czy to wszystko nie poszlo za daleko, czy to tak musi byc. Studniowka to specyficzny bal, rodzaj uwertury do pozegnania ze szkola srednia, choc przeciez jeszcze trzeba do tej szkoly chodzic, a co najwazniejsze, zdac mature. To juz wiekszy sens widze w balach pozegnalnych, juz po calkowitym zakonczeniu nauki. Ale tradycja jest tradycja i studniowka musi byc, choc wydaje mi sie, ze to zwyczaj wylacznie polski, bo nie slyszalam o studniowkach gdziekolwiek indziej, raczej wlasnie byly bale pozegnalne.
Pamietam wlasna studniowke, dla kolejnych rocznikow odbywala sie zawsze w sali gimnastycznej, ktora uczniowie sami dekorowali, gdzie byly wstawiane stoly, przy ktorych sie jadlo, a druga czesc sali przeznaczona byla do tanca. Rodzice gotowali i piekli, a szkola zapewniala napoje. Bezalkoholowe oczywiscie, choc wiekszosc z nas byla juz wtedy pelnoletnia. Ale niejeden uczen przemycil napoj troche bardziej wyskokowy i w szatni popijalo sie dla poprawienia nastroju, ale nie pamietam, zeby ktokolwiek upil sie na tyle, zeby sie awanturowac albo oddawac tresc zoladkowa. Za to wszyscy byli weseli, a nauczyciele, choc z pewnoscia musieli cos zauwazyc, patrzyli na to przez palce. Poubierani bylismy jak na wszystkie szkolne galowe okazje, najczesciej na bialo-czarno, choc niektore dziewczyny wylamywaly sie i przychodzily w czarnych sukienkach. Fryzjer? Chyba nie bylo zadnej, ktora by sie fryzowala u fachowca, czyste i wyszczotkowane wlosy, bardzo lekki makijaz, a jesli lakier na paznokciach to osobiscie naniesiony. Po co wiec przesadzac teraz z wydatkami na upiekszanie.
Podobnie ma sie sprawa wlasciwie z kazda uroczystoscia w Polsce, wszystko musi byc w restauracji, w jakichs balowych kreacjach, czy to komunia, czy 18-tka, chrzciny czy inne okazje. I nie zebym miala cos przeciwko temu, ale po co pozniej po roznych portalach wyplakiwac sie, ze wszystko takie drogie. Ponawiam pytanie, czy tak byc musi? Czy sala gimnastyczna w szkole na studniowke nie wystarczy, a na chrzciny czy komunie wlasne mieszkanie. Czy zawsze trzeba zastawic sie, zeby postawic i z kazdego byleczego robic wydarzenie roku, na ktore malo kogo jest w gruncie rzeczy stac i na ktore niejeden rodzic zmuszony jest brac kredyt? Nie wiem, czy rownie dobrze bawilabym sie na studniowce w lokalu, jak bawilam sie w szkole. Nie mialam rowniez jakiejs hucznej 18-tki, wtedy sie tak nie swietowalo przejscia w doroslosc, bo i tak nic sie w zyciu nie zmienialo, dalej trzeba bylo mieszkac u rodzicow, sluchac ich zrzedzenia i zakazow picia i palenia. Trzeba bylo chodzic do szkoly, uczyc sie i dostawac do sluchu po wywiadowkach. A ze moglam pojsc na wybory? I tak glosowalo sie na jedyna sluszna partie, wiec wynik znany byl z gory, tylko oddanie glosu bylo obowiazkowe. Moje corki tez tutaj nie obchodzily swoich 18-tek inaczej niz innych urodzin, moze dostaly wiecej do koperty i tyle.
Naprawde zastanawia mnie sens tych wypasionych uczt i balów za jakies niewyobrazalne pieniadze. I niby wszyscy sie buntuja, placza na wydatki, a jakos nikomu nie przyjdzie do glowy z tym skonczyc i wrocic do zorganizowania studniowki w sali gimnastycznej.
Tak kiedyś studniówki były na salach gimnastycznych, dekoracje były przepiękne, pomysłowe oczywiście wykonywane przez uczniów. Jedzenie tak jak piszesz przygotowane przez rodziców. No i tańczyło się. I czy to nie na studniówce tańczyło się poloneza ? To jak teraz z tym polonezem w restauracji ?
OdpowiedzUsuńChyba kazda szkola byla w posiadaniu dekoracyjnego klasyka - siatki maskujacej, ktora rozpinalo sie przy suficie sali gimnastycznej i stanowila ona baze dalszych dekoracji, ktore powstawaly przy nieskonczonej fantazji uczniow.
UsuńPolonez pozostal, to po prostu klasyk, bez ktorego nie ma zadnej studniowki.
To restauracje muszą być wielkie żeby poloneza zatańczyć. Wyszło na to że Polacy są bogaci. Bogate chrzciny, bogate komunie, bogate studniówki i inne bale, bogate wesela. No chyba ze potem jest już tylko bieda.
UsuńMnie tez to zastanawia, jakim cudem stac ich na te wszystkie uroczystosci wyprawiane w restauracjach za tlusta kase. Pewnie biora kredyty, zeby zastawic sie, a postawic, bo inaczej sasiedzi wezma ich na jezory.
UsuńNo jak biorą kredyty to całkiem możliwe że potem tylko bieda.
UsuńŻe ja taka inna byłam i tak bardzo nie chciałam mieć wesela, właśnie żeby pieniędzy nie wydać bez sensu. Może dlatego że wychwyciłam po drodze jak ludzie obgadują wesela. Sama byłam tylko przez chwilę na weselu kuzynki, miałam wtedy 16 lat, a potem też przez chwilę na weselu brata, wtedy miałam 22lata. Tylko takie mam wspomnienia weselne.
Ja tez nie mialam wesela, nie tylko z przyczyn finansowych. Ja nie cierpie wesel i tych prymitywnych zwyczajow weselnych, tego "gorzko" i pijanych wujkow obmacujacych panie, tych "oczepin", wkladania glowy pana mlodego pod suknie slubna i podobnych idiotyzmow. Nigdy nie chcialam brac w tym udzialu. Na szczescie moja rodzina, nawet ta dalsza, nie robila podobnych cyrkow.
UsuńNo właśnie przez takiego wujka byłam tylko przez chwilę na weselu, a tak lubię jeść i szykowałam się na to jedzenie i nic nawet nie spróbowałam.
UsuńDlatego my mielismy po slubie obiad w domu, najblizsza rodzina i swiadkowie, w sumie 12 osob i wystarczylo. Znajomych zaprosilismy do podmiejskiej dyskoteki, tance i picie, a nie klasyczne wesele.
UsuńAniu, kłopot w tym, że już nie można robić żadnych imprez w szkole na saki gimnastycznej ...Przepisy. Ech, i ja miałam w liceum, jak wszyscy:-) ech jeszcze pamiętam kiecke i fryzurę i akcje z wódką wciagana przez okno w wc i sprawdzanie reklamówek...i kanapki i picie potajemne ...o rany. To było pienkne. I dlatego nie odbierała bym im tego a prawda jest taka, że się świetnie bawią i uczniowie na balu klas ósmych i na studniówce w knajpie...ale to poszło za daleko...zwłaszcza gdy słyszę o komuniach.
OdpowiedzUsuńJapiernicze! Te przepisy sa psu o kant zadka rozbic, nie pojmuje, dlaczego szkola nagle przestala sie nadawac na imprezy. Tyle pokolen wychowalo sie na imprezach w szkolach, akademiach ku czci, dyskotekach, wystepach teatralnych i muzycznych, studniowkach i balach maturalnych. Teraz nagle przepisy? Gdzie bedzie bezpieczniej niz wlasnie w szkole. Teraz wszystko urzadza sie w knajpach, nie ma tego nigdzie na swiecie, tylko w Polsce. Moje corki wszystkie imprezy mialy w szkolach.
UsuńPrzerost formy nad treścią. Zarówno w przypadku studniówki, jak i komunii. Oraz paru innych podniosłych wydarzeń w życiu człowieka, w założeniu wydarzeń wzniosłych, duchowych, uczuciowych.
OdpowiedzUsuńMoja studniówka też była siermiężna, bo i czasy takie były. I też wspominam ją mile.
Może Polacy jakoś muszą sobie zrekompensować te wszystkie lata komunistycznej szarości i ubóstwa?
Nie będę tu przeprowadzać analizy psychologicznej naszego narodu jako całości. Za mało danych. Za mało miejsca.
Chyba jestem starsza od Ciebie, Agniecha, ale nie okreslilabym mojej studniowki jako siermieznej, bylo uroczyscie, z polonezem i pozniej fajna zabawa, a wszystko zorganizowane przez nas samych, rodzicow i nauczycieli. Nie musielismy fundowac nauczycielom darmowej wyzerki w restauracjach. Nie sadze, ze to jakas chec rekompensaty szarosci, ja w zadnej szarosci nie zylam, bylo kolorowo, ale to wszystko zalezalo, jak sie na zycie patrzylo. No a przede wszyszkim obecni maturzysci, a nawet ich rodzice, nie mieli z tamtym ustrojem wiele do czynienia, wiec co chca sobie niby rekompensowac?
UsuńOni może nic, ale ich rodzice...
UsuńRodzice maturzystow sa ok. 40-tki, stan wojenny wprowadzono 42 lata temu, co ci rodzice moga pamietac jako niemowleta albo male dzieci?
UsuńU nas jest podobnie ze studniowkami. Na prowincjach skromniej, w duzych metropoliach hucznie, tylko widac bardzo dluuuuugie limuzyny rozwozace mlodziez ktora oprocz czesci oficjalnej=szkolnej ma poprawiny w lokalach. I tez panienki szykuja sie na nie bardzo strojnie i drogo. Ich sprawa.
OdpowiedzUsuńTo samo ze slubami - niektorych koszt wynosi dziesiatki tysiecy. Na szczescie raczej cisza z komunia jako ze mamy tylko drobny procent katolikow robiacych z tego uroczystosc a i ta jest najczesciej malym, rodzinnym wydarzeniem.
Nic mnie tak nie smieszy jak odnawianie slubow, zwlaszcza od momentu gdy widzialam z takiej uroczystosci video znajomych - cieszac sie ze mieszkalam daleko od nich i nie uczestniczylam w tej zenadzie. Oni sa bardzo udanym malzenstwem wiec tym bardziej nie rozumialam potrzeby, zreszta w zadnym wypadku nie zrozumiem, moj mozg zbyt maly na to.
Zawsze staram sie okreslic swe stanowisko absencja w czyms czego nie popieram a inni niech sobie robia co chca.
Pierogi nadeszly :)
To swieta uratowane! :))))) Z racji pierogow oczywiscie.
UsuńW USA wszystko jest takie bardzo BIG, sluby, bale (ale o ile mi wiadomo, odbywaja sie w szkolach, a nie wynajmowanych restauracjach), no i pogrzeby tez sa BIG. Ale tam ludzie tez inaczej zarabiaja, no i tradycji nie sposob sie oprzec.
Odnawianie slubow jest dla mnie tez idiotyzmem, podobnie jak sluby koscielne i wielka latwosc "rozwodow koscielnych" po patetycznych przysiegach "dopoki smierc nas... itd"
Oficjalne bale, szkolne, owszem - o czym wspomnialam - ale zgadnij ktory jest naprawde gwozdziem programu? Ten w lokalu , zwlaszcza gdy grupa organizujacych wynajmie zespol i dopiero wtedy uzywa ile dusza zapragnie. Poza tym o czym moze nie wiesz , istnieje trzecia czesc chociaz ta nie kazda rodzina organizuje : rodzinno-przyjacielska. Ta odbywa sie prywatnie w domu , zaprasza najblizsza rodzine i przyjaciol bo oprocz celebracji ukonczenia szkoly jest jakby pozegnaniem ucznia ktory zaraz po wakacjach wybywa nie tylko na studia ale i z domu, spod skrzydel rodzicow. My tak zrobilismy, urzadzilismy male przyjecie w domu dla znajomych (przeciez nie mielismy tu rodziny), wiedzac ze bliznieta wkrotce rozjada sie na uczelnie i w domu beda okazyjnymi goscmi, co sie stalo i dzieje wiekszosci rodzin. Przewaznie nawet ci studiujacy lokalnie wyprowadzaja sie od rodzicow. Moze wiec u nas tym bardziej huczniejsze i kosztowne bo zarazem rzeczywiscie pozegnanie jakiegos rozdzialu zycia, tego przy rodzicach.
UsuńW Polsce jest inaczej, wiesz sama, dzieci najczesciej i tak pozostaja w domach, bo i gdzie oraz za co maja sie z rodzinnych domow wyprowadzic. Czesto do dziecka dolacza wspolmalzonek, potem przychodza na swiat dzieci i tak cisna sie w niewielkim mieszkaniu trzy pokolenia. Tu bywa roznie, czesc dzieci idzie na swoje, czesc zostaje w domach u rodzicow na studiach, tak im taniej i wygodniej.
UsuńW szkole moich córek jest jak dawniej: studniówka w auli szkolnej, własnoręcznie dekorowanej przez uczniów. Chętni rodzice przychodzą do opieki nad uczniami. Tak lubię ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo madra szkola, ale tez rodzice, ze nie upierali sie na blichtry za tysiace. Mysle, ze taka studniowke uczniowie beda wspominac z wiekszym sentymentem niz zorganizowana przez kogos obcego w obcym miejscu. Po knajpach i salach balowych zdaza jeszcze w zyciu bywac.
UsuńPrzed studniówką mojej starszej córki uczniowie siedzieli do nocy i dekorowali szkołę. I sporo rodziców przyjeżdżało bardzo późno wieczorem, żeby coś pomóc, coś dowieźć, czy tylko przyjść i się zachwycić. To było bardzo wzruszające.
UsuńNaprawde fajna szkole maja/mialy Twoje dzieci.
UsuńZ tego co pamiętam to studniówkę miałam na sali gimnastycznej a kreacja to była była nieco ozdobniejsza biała bluzka i czarna rozkloszowana spódnica. A naprawdę nie chodziłam do szkoły prowadzonej przez zakonnice. A moja latorośl miała mieć studniówką w jakiejś podwarszawskiej restauracji i.....nie chciała tam jechać, więc jej nie zmuszałam do wzięcia udziału w tej imprezie. I bardzo dobrze, że nie chciała bo musiałabym ją tam odwieźć a potem około północy lub później po nią pojechać.
OdpowiedzUsuńCzyli Twoja latorosl juz trafila na nowe zwyczaje studniowkowe. A przeciez studniowka to nie jest jakis znaczacy bal, zeby organizowac go z taka pompa poza szkola. Co innego bal maturalny, na zakonczenie szkoly, wtedy jeszcze moglabym zrozumiec restauracje.
UsuńA z tym odbiorem corki to przeciez mozna byloby sie poumawiac z innymi rodzicami, zeby odebrali wiecej niz tylko swoje dziecko. ;)
W innych krajach tez tak jest, z tym, ze nie nazywa sie to studniowka ale balem (balem retro) i to tez kosztuje i dziewczyny odstrojone.... po zeby! Pamietam, ze ja nie bylam zbytnio zachwycona swoja studnowka, nie miala wiekszego dla mnie znaczenia. Dawniej nie bylo takich mozliwosci jak dzisiaj organizowania imprez na terenie obcym, rowniez tych mniejszych uroczystosci. Moja sasiadka latem obchodzila 40 lat (zycia) i gosci zaprosila gdzies w neutralnym miejscu choc sama ma wielgachny dom. Uznala, ze nie ma sily na przygotowania, przepraszania na parkujace samochody sasiadow i sprzatania po imprezie. Taniej i sprawniej bylo wynajac, zamowic, kazdy opuszczal impreze jak mu sie podobalo bo taksowki chetnie podwozily i odwozily.... Sasiedzi byli wdzieczni. To tylko zmiana podejscia do organizacji imprezy. Czesto czas i wlasny wklad jest bardziej w cenie niz koszty uslug.
OdpowiedzUsuńJa rozumiem, ze 40-latka nie ma juz sily na przygotowywanie czegokolwiek, ale uwierz mi, uczniowie mogliby sami dekorowac sale, a rodzice wspolnie zorganizowac stól i napoje. Wyszloby naprawde znacznie taniej niz w lokalu. No ale teraz polskie matki zhardzialy, bo maja pincetplusy, to juz zabawa w szkole jest nieodpowiednia. Ale i tak na koniec wyplakuja sie w internetach, ze wszystko takie drogie.
UsuńJa miałam zwykłą studniówkę z tamtych lat... Długa, czarna spódnica z aksamitu, z szerokim pasem w stanie, biała bluzka z żabotem - nie mam żadnego zdjęcia, ale mając 45 cm w pasie byłam jak modelka (czego ja głupia od siebie wtedy chciałam?). W takim stroju szłyśmy też w pochodzie pierwszomajowym w mieście powiatowym i to była sensacja i cudny widok. Bal maturalny był już w knajpie, ale też bez wielkich szaleństw. Paznokcie? No jestem fleja, ale poza krótkim epizodem po pięćdziesiątce, kiedy namówiła mnie daleka kuzynka, nie malowałam nigdy paznokci, mam krótko obcięte i śmieszą mnie te szpony, zarazem podziwiam laski, które nimi klikają po klawiaturze i na smartfonach :) Wesele to temat na historię, było skromne, w chacie świeżo po pożarze, tak wyszło... :) Komunia starszego z cateringiem, u teściowej na włościach, jedzenie marne, ale za to "po szlachecku" - pomysł teściowej, nie mój. Komunia młodszego - 21 osób na 45 m kwadratowych, spontanicznie, bo można było zrobić w Wielki Czwartek, paróweczki na kartki i zabawa na całego :) I tak, też nie rozumiem tych kreacji, makijaży, manicure, fryzjerów. Na wesela synów poszłam w tej samej kiecce (w końcu to nie moje wesele, dwa inne też w niej obleciałam i żyję), z rzęsami muśniętymi tuszem, z moją codzienną fryzurą, tą samą od kilkudziesięciu lat i nie zepsuło to ani mnie, ani im zabawy. Nie rozumiem blichtru. Zaszalałam dopiero na 50-lecie matury, bo spotykając się z po ćwierćwieczu z ludźmi, pamiętającymi mnie jako cytuję: wielkooką chudzinkę, chciałam wyglądać jak człowiek, a nie jak kolubryna. Ale też bez szału, nie zbankrutowałam, nie wydałam na zabiegi, tylko sobie nowe ciuchy sprawiłam. Raz na kilkanaście lat można. I nie, nie czuję się z tym źle :) I cierpliwie słucham lamentów koleżanek, mających małolaty. Cóż, ja moje dzieci wolałam ubierać, niż żywić, ale i tak wyszły na człowieków ;)
OdpowiedzUsuńNo WOW!!! Ja mialam w talii 60 i troche dorabialam na wybiegu, ale 45 - no no! Imponujace zaiste i raczej przydatne bardziej w epoce Scarlett i gorsetow :)))
UsuńSzpony da sie jakos tak plasko poprowadzic po klawiaturze, ale powiedz mi, jak one sobie tylki podcieraja?
Moje corki latwiej bylo jednak zywic, bo chcac zachowac figure, zarly malo, za to chcac je ubrac, mozna bylo zbankrutowac. Chlopaki sa chyba praktyczniejsze.
Wesel nie mialam, nawet wlasnego, a moje corki zdecydowaly sie na zwiazki nieformalne. I dobrze, bo wesela i rozwody sa kosztowne. ;)
Też się zastanawiałam nad podcieraniem, jedna szponiasta odpowiedziała mi na jakimś portalu, że podciera się srajtaśmą, ale i tak moja wyobraźnia tak daleko nie sięga - ile srajtaśmy potrzeba na zabezpieczenie takich szponów? Mnie denerwują już 2-milimetrowe paznokcie i nie, nie obgryzam, obcinam. Podziwiam te, co mają wypielęgnowane, ale mnie to zawsze było rybka - mają być krótkie i czyste, nie zawadzać.
UsuńJa mam popsute paznokcie, bo nie umiem pracowac w rekawiczkach, a teraz po tych dwoch przeprowadzkach sa polamane i slabe, co milimetr urosna, to sie rozdwajaja i lamia. Zaczelam brac krzemionke z biotyna, zeby je troche zregenerowac.
UsuńJa i mój małż nie miałam oficjalnej studniówki, bo stan wojenny. Za zgodą przyszłych teściów, zrobiliśmy u nich w domu prywatkę na 8 lub 9 par. W trakcie imprezy była interwencja glin, którzy dostali bimber i zgłosili brak imprezy, za to sąsiad, teściów z piętra niżej opeer, od wszystkich sąsiadów za wezwanie glin.
OdpowiedzUsuńBardzo oryginalna studniowka, kto wie, czy nie lepsza i ciekawsza od tych naszych, a na pewno od tych dzisiejszych restauracyjnych.
UsuńOd kilkunastu lat nie chodzę na studniówki, choć oczywiście jestem zapraszana. Dokładnie odkąd na zebraniu przedstudniówkowym poprosiłyśmy z koleżanką rodziców, aby dopilnowali, żeby stroje były przyzwoite, bez cycków i wzgórka łonowego na wierzchu (już niejedno widziałyśmy). Na to wstała jedna mamusia i powiedziała, co wiedziała: "Panie profesorki tak mówią, bo są panie zazdrosne, że nie stać ich na takie ładne i modne sukienki, jak mają nasze córki." Nie odezwałam się ani słowem, tylko zrobiłam w lewo zwrot i wyszłam, Agnieszka za mną.
OdpowiedzUsuńSłusznie uczyniłyście, ja też bym wyszła. Zresztą mnie by się juz nie chciało latać na bale małolatów.
Usuń