Smutne dla tych, ktorzy spedzaja je w najciezszej zalobie. Smierc jest czescia skladowa zycia, ludzie umieraja przez caly rok, pozostawiajac nieutulonych w zalu bliskich. Kazde odejscie bliskiej osoby jest wielkim dramatem, ale najwiekszym chyba jest smierc przed swietami, bo juz zawsze swieta beda sie kojarzyc ze smutkiem i poczuciem straty.
Temat nasunal mi sie, bo niedawno, a dokladnie 12 i 13 grudnia dowiedzialam sie o smierci dwojga osob, jednej nie znanej mi osobiscie, ale bardzo lubianej aktorki, Zofii Merle, a dzien wczesniej znajomego, ktory odszedl w wieku 68 lat, stanowczo za wczesnie. Marka poznalam na samym poczatku pobytu w Niemczech i jakos od razu polubilam. Mial tu bardzo pokrecone zycie, ukladalo mu sie mniej lub bardziej, w koncu zdecydowal wrocic do Polski i to byla bardzo trafna decyzja, jak sie pozniej okazalo. W Polsce bowiem nie tylko znalazl milosc zycia, ale razem z zona mieli pomysl na biznes, wiec i finansowo wiodlo im sie bardzo dobrze. Zwiedzali sobie swiat, zawsze w zimie bylo Zakopane, latem Mazury, postawili dom i nie martwili sie, czy wystarczy do pierwszego. Ktoregos roku zaprosili nasza Julke do Zakopanego, pokazujac po drodze Krakow. W sumie nasze kontakty ograniczaly sie do fejzbuka, ale bylismy na biezaco. I nagle ona zamiescila zdjecie jego klepsydry, a ja czytalam ja kilkakrotnie i nie wierzylam, przez glowe przelatywaly mi glupie mysli, ze to jakis fejk, ale zaraz sie strofowalam, ze nie zartuje sie ze smierci. Nie wiem, co sie stalo, bo nic nie wskazywalo na zblizajace sie nieszczescie, ale teraz pytac byloby nietaktem. Poczekam wiec, zlozylam tylko kondolencje.
Jednak to wszystko jest niczym w obliczu tego, co przydarzylo sie w mojej rodzinie. Byly to lata 70-te, chyba gdzies w polowie, a wiec gleboka komuna. Dzien wigilii. Ciocia wyslala wujka po zamowione pieczywo, niedlugo mieli zaczac schodzic sie goscie czyli ich dzieci z rodzinami. Wujek wrocil z pieczywem, odwiesil plaszcz i upadl w przedpokoju. Koniec, nie pomogly reanimacje, zmarl. Pamietacie zapewne, ze wowczas nie bylo wypasionych prywatnych firm pogrzebowych, pracujacych 24/7, a transportem zwlok zajmowalo sie jakies panstwowe przedsiebiorstwo, ktorego pracownicy mieli wlasnie w perspektywie trzy dni wolne. Nie bylo zadnego sposobu ani najmniejszych szans wyprowadzenia zwlok z mieszkania, zreszta trumny tez nie mozna bylo kupic w wigilie wieczorem. Wyobrazacie sobie ten dramat? Stanelo na tym, ze umiescili zwloki wujka w mniejszym pokoju, gdzie skrecono ogrzewanie i otworzono okno, a w drugim pokoju, przy zastawionym swiatecznie stole, rodzina miala wigilijna stype. Z tym, ze jakos nikt nie mial apetytu. Wszystkie formalnosci pogrzebowe mozna bylo zaczac zalatwiac dopiero po swietach. Zmarly wujek byl ojcem odnalezionego po latach dalszego kuzyna, o ktorym kiedys pisalam TUTAJ.
Za to w miniona niedziele corka wpadla na pomysl, zebysmy oderwaly sie od pracy, zlych mysli, a nawet naszego miasta. Pojechalysmy zatem z dziecmi do Kassel na jarmark swiateczny, zeby sie bardziej nastroic do swiat, do ktorych wcale nie bylysmy nastrojone. Glownie to Junior profitowal, objezdzajac wszystkie karuzele, chociaz i Zoska zalapala sie na jedna runde, co widac na drugim zdjeciu. Wciagnelysmy smaczny obiad w restauracji, a pozniej juz zrobilo sie zbyt tloczno i trudno bylo sie przedzierac z podwojnym wozkiem, wiec wrocilysmy do domu. I chyba nas nastroilo, bo juz nie mysle z taka niechecia o swietach.
Smierc Twojego wujka w dzień wigilijny to bardzo smutne. Czasami śmierć przychodzi tak nagle i wtedy jest szok i bliscy cierpią najbardziej.
OdpowiedzUsuńWyprawa na jarmark przedświąteczny to świetny pomysł i dla dzieci i dla dorosłych.
Tak, jego smierc to bylo cos tak niespotykanego, szczegolnie w tamtych okolicznosciach, ze do dzisiaj nie chce mi to wyjsc z glowy. Akurat w taki dzien, ale jak piszesz, smierc nie wybiera.
UsuńBywa też tak że można przygotowac sie do własnej śmierci, no i rodzinę też. Pamiętam jak dostałam diagnozę swojej choroby i jak mnie to zasmuciło, powiedziałam lekarce że będzie mi ciężko zostawić rodzinę, a ona mi na to ze mam czas przygotować rodzinę i to niby miałabyc ta dobra strona diagnozy.
UsuńNie wiadomo, co lepsze, wiadomo, ze kazda smierc zaskakuje, nie mozna sie do tego przygotowac, rodziny tez nie. Bo niby wiedza, czego oczekiwac, ale kiedy sie stanie, to boli moze nawet wiecej niz kiedy sie nie wie.
UsuńGdy byłam studentką, dziadziuś mojej koleżanki najadł się przy wigilijnym stole, smakowało mu wszystko. Potem przymknął oczy i tak przy stole zasnął na wieki.
OdpowiedzUsuńCo za brak taktu u obydwoch! (sarkazm) Naprawde trzeba wspolczuc rodzinom, akurat w taki dzien musza sie zmagac ze strata.
UsuńO matko, znowu udało mi się zalogować! :-O Ja tak trochę od czapy, ale chciałam napisać, że czytam wszystkie posty, tylko z logowaniem jest jakiś przypał... Ewidentnie, z technologią mi nie po drodze ;-) No i jeszcze chciałam napisać, że jestem przejazdem właśnie w Getyndze, więc prawie tak, jakbym była koło Ciebie :-D Miałam w planie zobaczyć kawałek miasta, ale pogoda taka zdechła, że chyba podziękuję:-) Tak czy siak, pozdrawiam z Getyngi z nadzieją, że może zaś uda mi się dodać jakiś komentarz w bliżej nieokreślonej przyszłości ;-)
OdpowiedzUsuńNo nie bylo sie wczesniej zameldowac? Zaprosilabym na jakas kawe, pokazala miasto. Nie szkodzi, ze pada, mamy parasolki. No szkoda, ze nie wiedzialam.
UsuńJa tam sie nie wylogowuje, wiec nigdy nie mam problemow z ponownym zalogowaniem. :)))
Jestem przejazdem (ze swoim nie-mężem), z PL do UK. Zatrzymaliśmy się u jego kuzyna. Dosyć często pokonujemy tę trasę, ale przeważnie zatrzymujemy się na nocleg w Dortmundzie, a ostatnio chyba dwa razy w... Kassel :-) Tak więc krążę w Twoich okolicach niczym satelita :-D Szczerze mówiąc wolę te hotelowe postoje, ale czasem trzeba iść na kompromis ;-) Może kiedyś, jeśli znowu się zatrzymamy u kuzyna na dwie noce, dam znać wcześniej i skoczymy na kawę:-D
UsuńKoniecznie! Jezeli bedziecie w Kassel, polecam zwiedzic Wilhelmshöhe od Herkulesa po palac, caly park, a od wiosny do jesieni w wyznaczone dni odbywaja sie wasserspiele i warto je zobaczyc.
Usuńhttps://www.youtube.com/results?search_query=wasserspiele+kassel
Zyczylabym sobie takiej naglej smierci bez cierpien - ale nie w wigilijny dzien !
OdpowiedzUsuńBardzo madrze zrobilyscie urzadzajac wycieczke za miasto i to nie tylko ze wzgledu na dzieci ktore takich potrzebuja codziennie. Dobrze jest sie oderwac od zajec i problemow, zauwazyc ze istnieje inna strona swiata. Miejsce wyglada uroczo, nic dziwnego ze odprezylo Was.
No fakt, piekna smierc, ale jeszcze lepsza jest we snie, taka miala moja prababcia. Malo tego, ona chyba cos czula, bo mowila do swojej corki (mojej ciotecznej babki), ze ja pan wzywa. I poszla sobie w nocy do swojego pana.
UsuńWycieczka dobrze nam wszystkim zrobila, fakt.
Aż zamarłam, gdy napisałaś, że ostatnio zmarły dwie znane Ci osoby. 13 grudnia zmarła moja znajoma - dziennikarka, mieszkająca w Berlinie...
OdpowiedzUsuńKazda smierc znajomej osoby jest bardzo smutna, ale kiedy umiera ktos w Twoim wieku, a to zaczyna zdarzac sie coraz czesciej, chodza po glowie glupie mysli. Moja mama zostala juz calkiem sama, wszyscy jej rowiesnicy odeszli wczesniej. Ale ze odchodza ci z mojej polki... to jakos dziwnie, co nie?
UsuńMasz rację. Nam się wydaje, że umierają głównie starsi od nas ludzie...
UsuńDziwno i straszno.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMąż siostry mojej mamy zmarł w wigilię. Nigdy nie dała się zaprosić na święta, choć dzieci nie mieli, a ona była dla mnie do końca jak mama. Mnie też lekka trzepło po wizycie w Wielkiej Kranie Elfów, choć wróciłam zmęczona jak koń po Wielkiej Pardubickiej... I dalej mnie trzepie :)
UsuńKrainie miało być :)
OdpowiedzUsuńA co Cie tak trzepie po elfach?
UsuńWrzaski, no i w sumie dzieci... Na których trzepią kasę. Moje wnuki to już nie są moje dzieci... Moje dzieci wierzyły w cuda, ale nie aż tak. A, long story :)
UsuńAno dzieci sa niezwykle meczace i wrzaskliwe. Wspominalam juz? Nie lubie dzieci i mam ku temu zelazne powody. Dobrze, ze swoje juz wyprowadzilam na ludzi, bo jeszcze raz bym nie wytrzymala, coraz mniej u mnie cierpliwosci.
UsuńNo to jesteśmy w tym samym klubie :) Moje mają jeszcze tę zaletę, że nie pukają co dzień :P Realnie, of course :P
UsuńNo co! Dzisiaj nikt nie zapukal :))))) I tak bym odmowila, bo jakis syfilis gardlowy mnie dopadl oraz kaszel i caly czlowiek mnie boli.
UsuńI u mnie były dwa przypadki śmierci w tzw. nieodpowiednim momencie. Moja babka ze strony ojca zmarła w Wielki Piątek i pogrzeb był w Wielkanoc, ale to było na dwa lata przed moim urodzeniem. Drugi przypadek, też w ojca rodzinie, wujek po zjedzonej wieczerzy wigilijnej położył się, aby podrzemać do Pasterki i...już nie dał się obudzić. Smutne to bardzo bardzo.
OdpowiedzUsuńAle ze w wielkanoc byl pogrzeb? Cos mi po glowie chodzi, ze w swieta klechy nie chowaja, ale nie o to przeciez chodzi, a o te biedna pozostawiona rodzine, ktorej swieta beda sie juz zawsze kojarzyly smutno.
UsuńW latach 50-tych tak funkcjonowało. W Wielkanoc pogrzeb, a w poniedziałek wielkanocny były śluby. W tamtych czasach był jeden kościół parafialny- farny, w którym chrzczono, udzielano ślubów i odprowadzano zmarłych. Dopiero w końcówce lat 60-tych inne kościoły mogły to robić, jak msze zaczęto odprawiać po polsku, a nie po łacinie.
UsuńNo sluby to wiem, ale pogrzebow bym sie nie spodziewala w swieta.
UsuńAaa, pamietam jescze msze po lacinie.
ja sie nie dam wciągnąć w te historie z nieodpowiednim czasem zejścia (sarkazm)
OdpowiedzUsuńAniu jak wiesz utopiłam telefon ... znikły kontakty, telefony i bezpośredni dstęp do fb, messendzeru and waija wajta
ale w kompie mam, więc prześlij mi proszę adress swój. dziś bowiem pakuje prezenty :-))
Ale gdzie mam Ci przeslac adres i inne dane kontaktowe?
UsuńOraz nic nie wiem, ze utopilas telefon.
no napisałam oficjalnie na fb o tym :-(
Usuńna mesendzeru? sie odezwij
Tajest! Juz lece.
Usuń