... w tym roku w swiatecznym nastroju, ze nie tylko nie ma u mnie w domu ani jednego swiatecznego akcentu, ani swieczki, ani swiatelka, gadzeciku, durnostojki, lapacza kurzu i nie tylko nie oszalalam ze sprzataniem (zreszta kiedy, skoro w przewadze bywam u corek i tam pomagam), ale nawet przestaly mnie denerwowac nachalne sklepowe zachecacze do zakupow. Nie kupuje piernikow, choc normalnie dalabym sie za nie posiekac, szczegolnie za te z Lidla. Nie zauwazam spekulatiusow ani stoli (tu niestety wiki nie miala polskiego tlumaczenia). Stola to takie ciezkie i tluste ciasto drozdzowe z bakaliami, moze dlugo stac i nie traci swiezosci. Z dodatkiem maku przypomina polski makowiec, moze tez byc z marcepanem albo tylko maslane. Jak lubie slodycze, tak po jednym kawaleczku stoli mam dosc, ale czasem kupuje, a wlasciwie kupowalam, bo w tym roku jakos mnie nie ciagnie. Robiac zakupy, choc szczerze mowiac najchetniej zrobilabym zapas do stycznia, zeby nie musiec nic kupowac w grudniu, wylaczam sie na tyle, ze nie slysze tej nachalnej muzyki, ktora czestuja nas wszystkie sklepy. Nie widze, a raczej staram sie nie zwracac uwagi na miliony choinek bombek i innych Mikolajow pojawiajacych sie znienacka na mojej drodze i innych swiatecznych generatorow nastroju. A u mnie nic, wielkie NIC, moj nastroj nie daje sie wciagnac w okoloswiateczny kolowrot.
Ja zas, zamiast blyskotek i slodkosci, mam w oczach i w glowie Himalaje kartonow, czesci skladowe szafek do wlasnorecznego montazu, szukania kazdej najmniejszej rzeczy, bo wiadomo, ze zapakowana byla, ale GDZIE? To ja mysle za organizatorki przeprowadzek, ze najwazniejsze to zawiesic w ubikacji papier toaletowy, polozyc na umywalce mydlo i postawic rolke recznikow papierowych do wycierania rak. To ja kupuje jednorazowa zastawe stolowa, zeby ekipy mialy na czym i czym jesc. To ja przed pierwszym uzyciem myje i dezynfekuje kibelek, organizuje i tacham na gore litry wody, to ja znacze markerem butelki, zeby kazdy mial swoja. A mialam juz nie angazowac sie w przeprowadzki, bo mi kolano nie wyrabia, a poza tym za stara jestem na dzwiganie kartonow. Ale teoria swoje, a w praktyce jest inaczej. Najwygodniej urzadzil sie slubny, odcial sie zupelnie od roboty i ma spokoj. No i corki uznaly, ze on juz na pomagania jest za stary. Tylko ja, qrna, wiecznie mloda i zdatna do roboty.
Bardzo martwie sie o najmlodsza, jest w katastrofalnym stanie psychofizycznym, a moje mozliwosci pomagania sa dosc ograniczone, w domu tez juz krzywo patrza na moja stala nieobecnosc. Stan corki wplywa przy okazji bardzo destrukcyjnie na moj, jestem tak bezsilna. Ona ma tyle jeszcze do pozalatwiania, z niczym nie moze sie wyrobic, bo dzieci wymagaja stalej uwagi, przeprowadzka i zmiana ich calego swiata rowniez na nie nie wplynely pozytywnie, sa jakies zagubione, bardzo marudne, maja problemy z jedzeniem i spaniem, pewnie tez wyczuwaja zly stan matki, przez co sa jeszcze bardziej absorbujace. Bledne kolo! Wszyscy na wszystkich maja niekorzystny wplyw, wszyscy w rodzinie potrzebujemy oddechu, spokoju, samotnosci, braku tej ciaglej presji. Wiadomo, ze kiedys sie ta sytuacja uspokoi, unormuje, ale nam trzeba tego TERAZ.
No to ja się dałam wciągnąć w słodycze świąteczne, bo są z Europy, cały rok czekałam na nie, wiec kupuje już od prawie miesiąca, oczywiście jem, dokupuje co tydzień, magazynuje bo można co niektóre prawie rok trzymać. No mam pierniki niemieckie i te stollen, wolę 200g bo to taka porcja dzienna porcja, właśnie zjadłam połówkę. Najbardziej smakują mi szkockie Fudge, lepsze niż krówki, są o różnych smakach, chyba najbardziej lubię słony karmel, są miękkie, ręczna robota, jeszcze do tego są w pięknych pudełkach metalowych, a termin ważności do września maja, w piątek muszę więcej kupić, żeby mieć wszystkie pudełka. Ciastka najbardziej smaczne z Belgii, czekoladki też. A z Anglii ciasteczka w pudełkach z pozytywka świąteczna.
OdpowiedzUsuńSlony karmel do zupelnie niedawno odkryty przeze mnie smak, bardzo go polubilam, a wczesniej albo go nie bylo, albo ja nie znalazlam. Teraz widze go na kazdym kroku, nawet latem lody jadlam o tym smaku.
UsuńA belgijskie czekoladki kupilam jako prezenty gwiazdkowe.
Ty zas, jak widze, masz pelna rozpuste, no i mozesz sobie na nia pozwolic, ja tyje od samego czytania Twojego komentarza, wiec lepiej dla mnie, ze nie mam dostepu do tych miedzynarodowych slodkosci, bo moze by mi sie zachcialo.
Mam zalecane żeby przytyć, wiec co mam robić, muszę jeść słodycze. Jak lekarka zważyła mnie to od razu powiedziała że mam jeść ciasta. Mało że straciłam kilka kilogramów, to jeszcze sprawdziła wzrost i ubyło mi kilka centymetrów, tylko w teście na rozum stanęłam na wysokości zadania.
UsuńJa juz tez zaczynam sie kurczyc, mialam 172, teraz juz tylko 170 cm, za to z tyciem nie mam zadnych trudnosci, znacznie trudniej mi chudnac.
UsuńNie tylko Ty nie masz świątecznego nastroju. Ja też nie i nie wiem, czy będę miała. Szykowanie prezentów, nawet drobnych, jest dla mnie bardzo ciężkie. Nie mam na nic siły.
OdpowiedzUsuńBedziesz musiala wykrzesac z siebie ten nastroj, dla mamy, dla wnukow, jako i ja bede musiala. Ostatnie lata byly takie fajne, moglam sie zaslonic pandemia i spedzic swieta w spokoju we wlasnym domu. Rok temu bylam u Zoski. Teraz od nowa zaczyna sie to, czego nie lubie.
UsuńJeszcze rok temu, wspólnie z Mamą przygotowywałam wszystko, a teraz spadnie to wszystko na mnie, bo Mamcia już nie postoi w kuchni, przy gotowaniu.
UsuńAle moze posiedzi? Mozna wiele zrobic siedzac, ja na przyklad siekam salatke na siedzaco, bo tez bym nie wystala, a zawsze robie industrialne jej ilosci. Pamietaj, ze Ty tez nie za bardzo mozesz dlugo stac. Powoli te swiateczne obowiazki powinny przejmowac corka i synowa.
UsuńA widać już koniec?
OdpowiedzUsuńJesli masz na mysli przewiezienie i ustawienie mebli, to jest to juz zakonczone. Rozpakowywanie kartonow jeszcze dlugo nie, bo trzeba miec je gdzie rozpakowac, a brakuje kilku mebli do przechowywania, u jednej z corek brakuje calej kuchni. Ale jesli chodzi o czynnosci pomocowe przy dzieciach, to pewnie nigdy sie nie skoncza.
UsuńJestem szczęśliwa, że turnus sanatoryjny wypadł mi w święta.
OdpowiedzUsuńJa przez kilka lat mialam spokoj, bo byl covid, a w ubieglym roku bylam u najmlodszej po narodzinach Zoski. Teraz juz sie nie wylgam.
UsuńMnie też w tym roku mało świątecznie. Wszystko jest jakoś obok mnie. W poprzednich latach było to zrozumiałe, ale myślałam, że w miarę upływu czasu wróci (przynajmniej częściowo) ta świąteczna lekkość, przyjemność z robienia dekoracji, wysyłania kartek, przygotowywania się na przyjęcie gości... A tymczasem nie, jest nawet gorzej. Rzeczywiście, za bardzo kartkami i dekoracjami nie mogłam się w tym roku zajmować, że względu na kłopoty ze wzrokiem. Na szczęście mam kilkanaście kartek w stanie przygotowanym do dokończenia, więc to jedno z głowy. Tęsknię za takimi świętami, jakie były jeszcze tak z osiem, dziesięć lat temu, ale to se ne wrati...
OdpowiedzUsuńDla mnie swieta przestaly byc swiateczne z chwila smierci babci, z rodzicami to juz nie bylo to, jedynie babcia umiala stworzyc nastroj. Tutaj probowalam, ale moje corki wciaz marudzily, a to tego nie lubia i nie zjedza, a to tamtego, wiec przygotowywalam coraz mniej. Dzielilysmy sie praca w kuchni, kazdy robila cos innego, zebym ja nie musiala sie zabijac. Teraz to nie wiem, jedna jeszcze wcale nie am kuchni, druga wprawdzie ma, ale pracuje na dwoch etatach, pewnie znow padnie na mnie i na srednia, a ja nie mam sily na takie wyzwania.
UsuńOstroznie napisze, że rozumiem doskonale, i jak sie skończy odpuść sobie te świąteczne cyrki...wszyscy sobie odpuście, żeby odpocząć. Uwielbiam to ciasto Stola, pamiętam je. Gdyby nie Matkjadwiga pewnie byśmy wzięli psa i pojechali do Łękuka na święta, do SPA, żeby nas tam obsłużyli jedzeniowo, dali sie wyspać i byśmy jeździli na nartach, spali długo i czytali ... marzę o takich świętach. Żeby nie uciekać od nastroju ale żeby załatwiono to za nas. Sciskam
OdpowiedzUsuńEhhh, Teatralna, latwo powiedziec, a od swiat nie da sie wykrecic, bo dzieci, bo prezenty, bo trzeba cos upichcic, zwlaszcza, ze dwie przeprowadzkowe nie wyrobia sie do swiat, jedna z dostawa kuchni, druga z rozpakowaniem kartonow, wiec juz wiem, ze gotowanie padnie na mnie i srednia, wszystko to, co do tej pory dzielone bylo na cztery. A ja jeszcze nie zapakowalam prezentow.
Usuńjpd współczuje na prawdę.
UsuńSama sobie wspolczuje.
UsuńWez tylko na przetrwanie. Teraz moze sie wydluzyc. Moze jednak troche "ozdupek" swiatecznych rozbiloby to TERAZ? Ja nie mam przeprowadzek ale jeszcze nic nie dekoruje wczesniej niz na wigilie czyli stol aby sie troche roznil od codziennego. Swiatla w galazkach jedliny i wrzosow pala sie juz od wrzesnia, kwiatki mam caly rok i jak jaki amarylis zakwitnie w grudniu to dobrze, a jak nie to drugie dobrze. Choinka rosnie na zewnatrz i natura sama ja ubiera i to ona zerka mi w okna, czasem odpowiem jej tym samym. Swieta top tylko nazwa, grudzien, zimo (choc nie musi byc), kilka dni wolnych bo wszystko nieczynne.... i tyle.
OdpowiedzUsuńEcho, Ty wymagasz ode mnie rzeczy niemozliwych. Po oz-dupki trzeba zejsc do piwnicy, a to chwilowo ponad moje sily. No moze zejsc bym zeszla, ale kto mnie wniesie do mieszkania? :))) Ja wiem, ze swieta to nazwa, zwlaszcza, ze jestem ateistka, ale wez wytlumacz to moim dzieciom, ze najchetniej posiedzialabym w domu i tepo gapila sie na na odmózdzajace swiateczne komedie romantyczne.
UsuńMozesz wybrac kilka (nie caly trylion) tych ozdubek :))) Hmmmm. Swieta sa umowne, wiec jak najbardziej ateisci je obchodza. Po swojemu! A ja te komedie odpuszczam sobie. A co ?
UsuńNie mam tryliona, bo dwa lata temu wszystkie oz-dupki wystawilam w kartonie na ulice, przyczepiajac kartke DO WZIECIA i ktos to sobie zabral. Wczesniej pytalam dzieci, czy chca, ale nie chcialy. Ja tez nie chcialam. Zostaly trzy czy cztery rzeczy i wystarczy. Ale po to trzeba pojsc, a ja nie mam sily.
UsuńMasz racje. Moze same przyjda?
UsuńObawiam sie, ze nie zechca.
UsuńRozpakowywanie/zapakowywanie rzeczy teraz to brzmi źle. Na moje szczęście nasze przenosiny były latem, dni dłuższe i tego typu sprawy. Najważniejsze jest to, że w miarę wszystko do końca się zbliża.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mozaika Rzeczywistości.
Przeprowadzki sa chyba najbardziej stresogennymi wydarzeniami w zyciu, a gdy sa dodatkowo poparte rozstaniem i perspektywa samotnego macierzynstwa, to wiecej niz jakby ktos umarl. A matki przezywaja dramaty dzieci na rowni z nimi.
UsuńBrak swiatecznego ducha to chyba pandemiczne wydarzenie, dotykajace wielu ludzi. U mnie slabl z roku na rok az obecnie doszlo do tego ze nawet nie chcialo mi sie ubierac duzej choinki. Jak dawniej bylam obojetna na swiateczne dekoracje i muzyke to w tym roku bardzo mnie denerwuje i zastanawia "po co?"
OdpowiedzUsuńZ okazji przyjazdu gosci tez musialabym zrobic przygotowania i nastawic sie na duze gotowanie a jednak zawracanie glowy z prezentami, choinkami, ominelo by mnie.
U Ciebie, w polowie dwoch przeprowadzek i innych przyjemnosci, oczywiscie ze swieta sa na dalekim planie o ile wogole. Wazniejszym jest przeprowadzic i urzadzic corki niz choinki.
Powodzenia Pantero - a takze moznosci odpoczynku.
Ooo, widze, ze lapek marnotrawny powrocil na lono teskniacej mamy :))))
UsuńJa marudze na okolicznosc swiat juz od wielu lat, ale rzeczywiscie teraz jakby wiecej mam wspolmarudzacych. Ci, ktorzy jeszcze do niedawna dawali sie poniesc nastrojowi, teraz do wtoru ze mna klna na koniecznosc zdobienia i gotowania. Chyba juz na dobre zanika duch swiat w narodzie, bo z kim nie rozmawiam, ten chcialby juz obudzic sie w styczniu, po wszystkim.