... mam nastepna przeprowadzke, tym razem najstarsza zmienia lokalizacje, musi opuscic byle mieszkanie najmlodszej, w ktorym zyla sobie po wyprowadzce siostry na wies. Spoldzielnia niestety nie zgodzila sie, zeby przejela mieszkanie po siostrze, przeprowadza sie do innego w tej samej spoldzielni, wlasciwie na wies, w piekne okolicznosci i nawet bedzie miala blizej do pracy. Ja jeszcze sie dobrze nie zregenerowalam po tamtej przeprowadzce, jeszczem polamana po noszeniu roznych ciezkich rzeczy po schodach i dzwiganiu dzieci nababysittingu, a potem pomaganiu w meblowaniu, to juz mam nastepne atrakcje w zyciu. Jak zwykle bede karmic ekipe, juz nagotowalam sagan spaghetti, zakupilam tekturowe talerze i jednorazowe drewniane widelczyki, bo plastikowe juz dawno nie sa sprzedawane ani produkowane. Chyba jednak zrezygnuje tym razem z noszenia czegokolwiek, bo po prostu nie mam na to sily, a kolano nie lubi latania po schodach, niech mlodzi dzwigaja. Ale, na ile siebie znam, pewnie nie wytrzymam i cos ponosze, bo glupio tak stac i patrzec jak inni biegaja z balastem. I znow bede sie tygodniami regenerowac.
Dzwonilam do kasy chorych w sprawie doplat za chiropraktyka, niestety limit roczny to 200 euro, wiec bede mogla wziac w tym roku jeszcze dwa zabiegi i ewentualnie kilka na poczatku przyszlego roku, w zaleznosci, ile moje zabiegi kosztuja, bo na jego stronie internetowej stoi, ze pierwszy z anamneza i badaniami kosztuje 155, a nastepne miedzy 45 a 80 euro, a wiec zaleznie od ceny, jaka mi facet zaspiewa, wezme mniej albo wiecej zabiegow. Dobre i to, bo wiekszosc kas chorych nie doplaca do medycyny niekonwencjonalnej ani centa.
Pamietacie, pisalam o uszkodzonej obudowie dostarczonej corce lodowki, pojechala reklamowac, ale ta byla ostatnia w magazynach, wiec wybrala inna, ale musiala doplacic. Ten sklep jest akurat w likwidacji, wiec wyprzedaja wszystko na potege po nizszych cenach, ale kiedy corka dowiedziala sie, ze spedycja jest zajeta do 22 grudnia wlacznie, odstawila tam taki sajgon, ze juz wczoraj jej te lodowke dowiezli do domu. No bo w koncu nie z jej winy nie dostala lodowki razem z pralka i suszarka. Juz sobie wyobrazam, jak postawila caly sklep na bacznosc, typowa samica wijaca nowe gniazdo 😂. Nie ma totamto.
Edytka: na ten rok skonczylam z chiropraktykiem, limit zostal wyczerpany, w przyszlym mam cztery zabiegi do wziecia.
Znaczy się dzisiaj w sobotę jest ta przeprowadzka. Masz już ugotowane i trzymaj się roli nakarmienia ekipy. No ale zrobisz jak uważasz, jak podejmiesz decyzje noszenia to możesz wysiąść na pierwszym stopniu i będziesz jak ta zawalidroga.
OdpowiedzUsuńNo nie, jeszcze nie mam ugotowane, bede gotowac dopiero dzisiaj. I, jak sie okazuje, nie tylko dla ekipy, bo i najmlodszej cos dorzuce, jako ze ona ma trudnosci techniczne z braku kuchni i narzeka, ze na tej maszynce dwupalnikowej zle sie gotuje. Dzisiaj ma zreszta czworo dzieci u siebie z noclegiem, bo srednia musi pracowac dodatkowo. Gdzie tu bedzie czas na gotowanie, skoro Gapcio ma mecz pilkarski i trzeba go tam zawiezc.
UsuńTak wiec u mnie dzisiaj jak w wojskowej garkuchni. :)))
No i dobrze że masz tak dużo gotowania, jesteś usprawiedliwiona że nie będziesz brała udziału we wnoszeniu rzeczy i bieganiu po schodach. Gotowanie jest bezpieczne dla Ciebie, dla Twojego ciała. Zresztą i po gotowaniu będziesz zmęczona.
UsuńUlatwiam sobie to gotowanie jak moge, np. warzywa obieram na siedzaco, zeby nie nadwyrezac kolanka, ktore jest tak spuchniete, ze nie wiem. Musze czesciej nosic te opaske uciskowa.
UsuńAz tak jest zle że masz spuchnięte kolano, a jak spuchnięte to chyba też boli, szczególnie przy chodzeniu. Jeszcze kolana spuchniętego nie miałam.
UsuńZe spuchnietym kolanem latam juz od kilku miesiecy, ale kiedy zbyt je obciaze, to jest dwa razy szersze od tego prawego i boli jak diabli. Powoli nastarajam sie do operacji, bo sama widze, ze jest zle.
UsuńNie musisz tak tyrać. Jesteś starsza od nich wszystkich, masz swoje dolegliwości i prawa. Ja rozumiem, pomóc w czymś lekkim. Ale dźwiganie i całodobowe opiekowanie się dziećmi? Przecież to ponad ludzkie siły!
OdpowiedzUsuńCzasem trzeba, choc jestestwo sie buntuje, ale najmlodsza jest w tak zlym stanie psychofizycznym, ze jeszcze chwila, a skoczy z mostu razem z dziecmi i to nie jest zadna metafora.
UsuńZnam ten stan, rozumiem go i nie zamierzam traktować jako metafory. Współczuję, bo wiem, jaki to syf.
UsuńSama wiec widzisz, ze chocby nie wiem co, to kiedy jest taka potrzeba, czlowiek leci na zlamanie karku pomagac.
UsuńAniu, oby do końca tego młynu. wiem, że córki w rozsypce i trzeba pomóc ale ... oszczędzaj się i nie dziwgaj na bogów.
OdpowiedzUsuńNo postaram sie, ale jak wyjdzie w praniu, to sie zobaczy :)))))
UsuńPantero, przyjmij pozycje dowodzacego i tylko rozkazuj machajac rekami w rozne kierunki. Nic nie dziwigaj, odpowiedzalnosc dowodzacego jest juz wystarczajaco ciezka do udzwigania. A tak powaznie to: Udanej przeprowadzki!
OdpowiedzUsuńNo wez, Echo, przecuez by mnie smiechem zabili :))))))))
UsuńNieustająco trzymam kciuki za koniec tych perypetii... A jeszcze święta przed Tobą. Moja teściowa mawiała, że przeprowadzka to jak pożar, a Ty masz dwa na stanie, a nie tak dawno mamę przenosiłaś. Przebijasz Margaret Thatcher, Żelazna Damo. Ale pamiętaj, że i żelazo się kruszy... Zwolnij, proszę...
OdpowiedzUsuńNie da sie, naprawde nie da sie, sama wiesz najlepiej, ze sie nie da, kiedy dziecko jedno czy drugie poprosi o te pomoc. Chocbys miala zmartwychwstac, to pojdziesz i pomozesz.
UsuńTeż jestem taką mamą, Pantero. Gdy dziecko w potrzebie, pomagam.
UsuńWiekszosc mam tak wlasnie ma, rzuca wszystko i leci, bo dziecku jest zle albo dzieje mu sie jakas krzywda.
UsuńNiech to się kiedyś skończy i niech będzie spokój i nuda...
OdpowiedzUsuńTo raczej mi zupelnie nie grozi.
UsuńAle pomarzyć można...
UsuńSpokoj, nuda i wieczny odpoczynek bedzie juz po tamtej stronie.
UsuńPozwolę sobie napisać coś w pewnym sensie nie 100% w temacie. Mnie wychowano w ten sposób, że gdy podjęłam decyzję o tym ,że wychodzę za mąż, to oznaczała ona, że jestem dorosła i samowystarczalna, a miałam wtedy 21 lat. A wychowywała mnie babcia (matka mego ojca). Gdy jej zakomunikowałam, że właśnie uprzejmie wychodzę za mąż, to tylko mi przypomniała tę zasadę. Rodzice moi nawet się pokazali na ślubie, nawet zjedli z nami obiad- i to był ich cały wkład "w ten interes". I nigdy, przenigdy ich nie poprosiłam o cokolwiek. Gdy moja córka wyjechała z Polski bo dostała to stypendium bawarskie(zaraz po magisterce) to zdawała sobie dobrze sprawę z tego, że jest daleko i musi sobie radzić sama. Trzy lata później wyszła za mąż i też uznała, że da sobie sama radę ze wszystkim. I dawała. Ściągnęła nas tu głównie z powodu stanu zdrowia mego męża - użyła pretekstu, że starszego wnuka trzeba odwozić do i ze szkoły,(gimnazjum) bo to jednak daleko, a on poszedł do szkoły 2 lata wcześniej. Odwoziliśmy i przywoziliśmy go przez dwa lata i to była cała nasza pomoc. Przez te wszystkie lata cały czas (jestem tu od 2017r) to raczej ona pomagała nam obojgu, a teraz pomaga mnie w kontaktach z lekarzami. Czasem w ramach "pomocy" robię bigos na Sylwestra, ale głównie dlatego, że to trzeba długo pichcić, a ona nie lubi tego zapachu i ewentualnie robię zakwas buraczany lub kwaszę ogórki. I tak czytam o tym Twoim pomaganiu i zastanawiam się gdzie popełniłaś błąd, że mając tyle problemów zdrowotnych masz tyle obciążeń. Nie jesteś Kariatydą, natyrałaś się wychowując trójkę i dziwię się, że córki tego nie dostrzegają. Masz na głowie Mamę, trzy zwierzaki i trzy jakieś małorozsądkowo myślące córy a na dodatek jeszcze pracujesz zawodowo. Czy One nie zdają sobie sprawy,że to za dużo "dobrego" dla Ciebie?To się Anusiu tak zwanie "kupy nie trzyma". Przytulam.
OdpowiedzUsuńU mnie w rodzinie bylo inaczej, raczej wszyscy zawsze sie wspierali, bardzo sobie pomagali, nie zwazajac na wiek. No bo roznie sie uklada, raz czlowiek sam potrzebuje pomocy, a innym razem jej udziela. Nie umialabym odciac sie od pomagania, bo i sama otrzymalam od wielu czlonkow rodziny wsparcia. Corki owszem widza, ze nie moge pomagac tyle co wczesniej i nie ma z tym problemu, nie wymagaja rzeczy niemozliwych. Nie wyobrazam sobie rowniez nie zaopiekowac sie rodzicami, a teraz tylko mama, choc nie jest matka moich marzen, ale mam w stosunku do niej zobowiazania. Rowniez w stosunku do corek czuje sie zobowiazana, zeby pomagac w miare sil i mozliwosci. Akurat tak sie zlozylo, ze w tym grudniu zwalilo sie duzo roboty naraz i troche nie wyrabiam, glownie psychicznie, bo przezywam, kiedy dzieciom dzieje sie krzywda, kiedy traca sily, bo im tez zycie dalo po grzbiecie. Mialabym powiedziec, zeby radzily sobie same, bo sa dorosle? To nie w moim stylu.
UsuńMam nadzieję, że już przeprowadzka skończona i że jednak ,, tylko,, gotowałać, bo to też wymaga wysiłku. Ja często obiecuję sobie, że zwolnię trochę tempo, ale się nie udaje. Dobrze, że mam jakąś odskocznię.
OdpowiedzUsuńTym razem juz nie nosilam, sil mi braklo, za to oprocz gotowania wozilam i to niestety po ciemnosci, a ja cierpie na kurza slepote, wiec byl horror i hardkor, zwlaszcza, ze czesciowo trzeba jechac nieoswietlonymi drogami, bo to wiocha.
UsuńTeż nie lubię jeździć po zmroku, ale teraz, o tej porze roku, to prawie nierealne. 😘
OdpowiedzUsuńPo miescie to zaden problem, bo jest dosc widno, ale kiedy koncza sie latarnie, zaczyna sie u mnie problem.
Usuń